W pewien majowy weekend, będąc na fali fascynacji czeską literaturą i Szczygłowymi reportażami, postanowiłam odwiedzić kumpla w Pradze. Jako że Pragę turystyczną już kiedyś „zaliczyłam”, tym razem nie nastawiałam się na zwiedzanie, ale spędzenie czasu z kolegą i wtopienie się w klimat jego dzielnicy, o której tyle mi opowiadał – Žižkova.
Žižkov swą nazwę zawdzięcza rycerzowi – czeskiemu bohaterowi narodowemu, którego posąg na koniu zaskakiwał nas co i rusz w różnych częściach dzielnicy. Nie dlatego, że jest ich tak wiele, ale dlatego, że ten jeden jest tak ogromny i umiejscowiony na wzgórzu, że doskonale widać go z wielu miejsc w okolicy.
Sama dzielnica z jej zwartą zabudową w postaci kamienic z przełomu XIX i XX w. do złudzenia przypominałaby centrum Łodzi, gdyby nie jej ukształtowanie powierzchni. Gdyby Žižkov „wyprasować”, mógłby spokojnie udawać Łódź. Dwoma najbardziej wyróżniającymi się punktami tej części Pragi są te najbardziej wystające: wieża telewizyjna oraz wzgórze Vítkov (Witkowa Góra). Na szczycie tego drugiego znajduje się czeskie Narodowe Miejsce Pamięci z monumentalnym pomnikiem Jana Žižki. Całe wzgórze ma charakter parkowy, wiosną wprost tonie w zieleni i, w przeciwieństwie do słynnych Hradczanów, nie ma tu hord turystów, co dodaje temu miejscu uroku. Do niektórych części znajdującego się tu muzeum można wejść za darmo, w tym także na jego dach, z którego rozciąga się niesamowita panorama Žižkova.
Z Witkowej Góry doskonale widać krajobrazową wizytówkę Žižkova – wysoką na 216 m wieżę telewizyjną. Co do jej urody można się spierać, jednak niewątpliwie jest ona ciekawym obiektem. Na jej trzech olbrzymich filarach dostrzec można czarne figurki niemowlaków, które wyglądają, jakby się na nią wspinały. Jest to instalacja znanego z zamiłowania do kontrowersji czeskiego artysty – Davida Černego, którego prac w całej Pradze jest znacznie więcej. Raczkujące filarach dzieci w zestawieniu z rozmiarami wieży wydają się niewielkie, w istocie jednak są olbrzymie. Troje niemowlaków zobaczyć można z bliska w innej części Pragi – na wyspie Kampa.
Wieża dostępna jest dla turystów – za opłatą można wjechać windą na jeden z tarasów widokowych i obejrzeć panoramę Žižkova także z tej perspektywy. Na jednym z poziomów znajduje się również restauracja.
Poza nienachalną urodą Žižkova, miejsce to urzekło mnie swoim wyjątkowym klimatem. Dzielnica jest bardzo popularna wśród studentów, a także artystycznej bohemy. Ceny nie przerażają tak jak np. na Małej Stranie, a wręcz przeciwnie – zachęcają do częstego odwiedzania licznych hospod, w których można bardzo przyjemnie wypełnić żołądek znakomitym czeskim jedzeniem, a także napitkiem, z którego kraj ten słynie, czyli piwem, często warzonym na miejscu.
Žižkov żyje własnym życiem, nie oglądając się na zadeptane Stare Miasto, a przy tym ma sporo do zaoferowania turystom, którzy lubią zbaczać z utartych szlaków. Można tu spokojnie spędzić kilka przyjemnych dni, nie zaznając nudy ani potrzeby udania się w ciekawsze miejsca Pragi. Na każdym rogu czai się coś interesującego – jakiś mural albo dziwaczny pomnik, a także całe mnóstwo pubów i knajpek, z których nie chce się wychodzić.