Peloponez jest częścią Grecji, która, poza niewielkimi fragmentami na północy jest w Polsce prawie nieznana. A tymczasem kryją się tu prawdziwe skarby, zarówno przyrodnicze, krajobrazowe, jak i niezwykłe zabytki. Przekonałam się o tym podczas dłuższego wyjazdu w te rejony, który pozwolił im dotrzeć do miejsc leżących nieco poza utartym szlakiem. Jednym z nich były ruiny starożytnego Messini, jedno z najpiękniejszych stanowisk archeologicznych, jakie zdarzyło mi się oglądać.
Ruiny starożytnego Messini znajdują się w wiosce Mavromati, niedaleko Kalamaty. To pomiędzy zachodnim i środkowym „paluchem” Peloponezu. Kalamata jest jednym z największych miast na półwyspie oraz popularnym ośrodkiem wypoczynkowym z piaszczystymi plażami. Sama w sobie nie ma zbyt wielu zabytków bo w latach osiemdziesiątych XX w. miasto zostało w dużym stopniu zniszczone przez potężne trzęsienie ziemi. Tuż nad Kalamatą wznoszą się zalesione zbocza górskie. To tam trzeba wjechać by dotrzeć do Messini. Kilkunastominutowa podróż prowadzi wygodną drogą. Mavromati jest wioską jakich wiele. Trochę jednopiętrowych domów przy głównym placyku, 2-3 tawerny, niewielki pensjonat i sklepik z ceramiką. Nic szczególnego, choć jej położenie na zboczu góry jest bardzo malownicze.
Wystarczy jednak przejechać zabudowę i skręcić w wąską drogę oznaczoną strzałką i dociera się do miejsca niezwykłego. Messini jest jednym z największych stanowisk archeologicznych na terenie Grecji. Do tej pory udało się odsłonić zaledwie 1/4 całego kompleksu. Wciąż trwają tu prace konserwatorskie i wykopaliskowe. Zachwyca przede wszystkim jego położenie na długim, łagodnie opadającym zboczu. Spośród traw i gaju oliwnego wznoszą się elementy dawnego miasta.
Zostało ono założone w IV w. p.n.e. i znajdowało się pod wpływami Sparty. Według lokalnej mitologii to jest właśnie miejsce, gdzie urodził się Zeus. Znajdowało się tu także sanktuarium Asklepiosa. Miasto otoczone było w przeszłości prawie 10 km obwodem murów. Do dziś zachowała się brama, która znajduje się poza obrębem stanowiska. Pokazuje to jak duży zasięg terytorialny osiągnęło Messini w czasach swojego największego rozkwitu.
Wchodząc na teren stanowiska można obejrzeć niewielkie muzeum archeologiczne. Jednak mnie przede wszystkim zachwyciły same ruiny. Są tu pozostałości dawnych łaźni, obudowane źródło, cysterna, dawne kramy kupieckie, a w końcu też amfiteatr, ruiny świątyń i ogromny stadion otoczony kolumnadą. Ciekawostką jest grobowiec- mauzoleum z czasów rzymskich z zachowanymi, otwieranymi kamiennymi drzwiami. Na końcu obecnego stanowiska, nad urwiskiem stoi niewielka świątynia Zeusa zachowana w bardzo dobrym stanie.
Teren stanowiska jest bardzo rozległy i w części porośnięty gajem oliwnym. Jego zwiedzanie zajęło nam prawie dwie godziny. Ponad wykopaliskami wznoszą się coraz bardziej strome zbocza. Gdzieś tam wyżej jest niewielka świątynia Afrodyty, do której prowadzi szlak. Nie mieliśmy jednak czasu na wycieczkę, a szkoda.
Messini było jednym z moich największych zaskoczeń na Peloponezie. Ciche, spokojne, bez tłumu turystów, a do tego wyjątkowo piękne. Mogliśmy zobaczyć wszystko bez pośpiechu i przepychania się wśród ludzi. Ponieważ tego dnia czekał nas jeszcze przejazd aż do Methoni postanowiliśmy jeszcze coś zjeść w wiosce. Padło na niewielką tawernę z zacienionym tarasem i widokiem na znajdujące się poniżej ruiny. I to było bardzo dobre zakończenie zwiedzania Messini.