Czeska Szwajcaria – wśród skał i wąwozów

Jakoś tak się złożyło, że do Czeskiej Szwajcarii wcześniej nie udało mi się trafić. A to tak blisko, ledwie 3 h od polskiej granicy. Pandemiczne wakacji, gdy planowanie dłuższych wyjazdów okazało się niemożliwe sprawiły, że wreszcie miałam czas na to, co najbliżej. Padło na pogranicze polsko- czeskie.

Czeska Szwajcaria to region o wyjątkowych walorach krajobrazowych. To królestwo wspaniałych skalnych formacji, głębokich wąwozów oraz doliny rzeki Łaby. Po czeskiej stronie najbardziej malownicza część tego obszaru znajduje się wokół Hrenska. Miejscowość jest wciśnięta w wąską dolinę potoku, część domów jest niemal przytulona do skał. Wiele z nich to ładne wille z przełomu XIX i XX w. Ale Hrensko to też komercja. Mnóstwo straganów z „pamiątkami”, niekiedy dość wątpliwej urody o jakości. Takie trochę Krupówki, trochę odpust, ale każda większa miejscowość turystyczna tak ma.

Na szczęście Hrenska zwiedzać nie trzeba, a jeśli to zatrzymać się tylko przy co ładniejszych willach. Ponieważ nie mam samochodu wszystkie dojazdy na szlaki załatwiałam komunikacją publiczną z niedalekiego Decina, gdzie zatrzymałam się w hostelu. I muszę powiedzieć, że komunikacja była tym, co mnie pozytywnie zaskoczyło na miejscu. Cały region zarówno po czeskiej, jak i po niemieckiej stronie ma świetnie zorganizowane połączenia autobusowe i kolejowe. Do tego są one ze sobą zgrane i można bez przeszkód, na jednym bilecie podróżować po obydwu stronach granicy. Po czeskiej stronie autobusy jeżdżące po kilka razy na godzinę zapewniają dojazdy na początek wszystkich ważniejszych szlaków w całym regionie Czeskiej Szwajcarii.

Ponieważ mój pobyt w okolicach Decina był dość krótki, to wybrałam dwa miejsca, które chciałam koniecznie odwiedzić. Okolice Bramy Pravcickiej i Souteski. Brama jest największym naturalnym skalnym mostem w Europie i zaliczana jest do najważniejszych atrakcji krajobrazowych Czech. Można się do niej dostać na kilka sposobów, ale ja wybrałam podejście z końca Hrenska. Szlak jest tu bardzo wygodny i widać, że przystosowany przede wszystkim pod spacerowiczów. Duża część trasy jest wyłożona kamieniami, co jednak w moim odczuciu nie ułatwia chodzenia. Pomimo tego, że podejście jest spore, to droga jest tak wytyczona, że nie czuje się zmęczenia. Początkowo idzie się lasem, w którym po jakimś czasie zaczynają pojawiać się pierwsze skałki. W jednym miejscu szlak ma odejście w bok i po ok. 200 metrach dochodzi się pod skalę tworzącą długi okap. Oczywiście skorzystałam.

Pod Bramę doszłam kilka minut przed 10 rano i okazało się, że wejście jest zamknięte. Jakoś wcześniej nie doczytałam, że nie jest to atrakcja czynna cały czas. O 10:00 otwierana jest brama do znajdującego się nieopodal hotelu Orle Gniazdo, którędy prowadzi jedyna droga pod skałę. Niestety od razu też zorientowałam się, że powinnam była tu przyjść popołudniu ze względu na umiejscowienie Bramy. Z mapy wychodziło, że jest w północnej ścianie, a okazała się stać pod kątem i słońce miałam dokładnie na wprost siebie. Ale cóż… trzeba zapłacić frycowe.

Po wejściu przez bramę ruszyłam najpierw na punkty widokowe. Są one umiejscowione ponad budynkiem, na skałach. Oprócz samej Bramy widać z nich także znajdujący się po drugiej stronie skalny amfiteatr oraz sporą część bliższego i dalszego otoczenia. Pogoda w miarę dopisywała więc i widoki były ładne. Ludzi niezbyt dużo jak na to miejsce, co akurat było dla mnie dużym plusem.

Brama prezentuje się naprawdę imponująco, a zbudowany obok zabytkowy, drewniany hotel dodaje miejscu uroku. Spędziłam tu prawie godzinę przechodząc na różne punkty widokowe i ruszyłam dalej w stronę przełęczy, skąd chciałam przejść do wąwozów czyli Soutesek.

Cały grzbiet pokryty jest wysokimi skalnymi ostańcami o różnych kształtach. Ścieżka trawersuje go i przebiega w większości niemal po płaskim terenie. Widoki są naprawdę wspaniałe. Bardziej stromo robi się dopiero na zejściu do przełęczy. Gdy wyszłam na drogę zobaczyłam, że to chyba tu znajduje się główny punkt wyjścia dla osób idących do Bramy bo samochodów na parkingach było bardzo dużo. Przeszłam przez asfalt i ruszyłam do wąwozów. Pierwszy z nich zaczyna się już po około pół godzinie od przełęczy. Jest wąski, a skalne ściany wznoszą się wyjątkowo wysoko. Przez wąwozy pływa się wieloosobowymi łodziami bo w części miejsc nie było jak poprowadzić ścieżki. Są dwie takie przeprawy, obydwie płatne. Między nimi znajduje się fragment ścieżki poprowadzonej półką skalną, częściowo w wydrążonych w skale tunelach. Cały odcinek jest bardzo prosty i widziałam nawet ludzi idących tu z wózkami dziecięcymi.

Większość turystów decyduje się na podzielenie wycieczki do Bramy Pravcickiej i Soutesek na dwa dni, ale ponieważ nie miałam aż tyle czasu ujęłam je w jedną wycieczkę. Mimo niezbyt dużej trudności po dojściu z powrotem do Hrenska byłam solidnie zmęczona. Może we znaki dała się bardzo duszna pogoda, a może tempo jakie sobie narzuciłam. Nie wiem, ale na pewno był to bardzo udany dzień.

 


Booking.com