Zakynthos – wielki błękit

W czasie niedawnego wyjazdu na Peloponez postanowiłyśmy z koleżanką zrobić sobie jednodniowy wypad na Zakynthos. Przed oczami mając oczywiście słynne zdjęcia z Zatoki Wraku. Błękit, białe klify i zakopany w piasku wrak statku spoczywający na niewielkiej, piaszczystej plaży. W sumie nie bardzo wiedziałyśmy co więcej chcemy robić na wyspie, ale stwierdziłyśmy, że wyjdzie w praniu. Sprawdziłyśmy tylko, co uważane jest za jej główne atrakcje i stwierdziłyśmy, że jedziemy.

Dzień przed planowanym wyjazdem na wyspę nadeszła informacja o… trzęsieniu ziemi. Właśnie w okolicach Zakynthos. Byłyśmy wtedy jakieś 150 km na południe od wyspy, na Peloponezie. Tam nic czuć nie było. Informacji o zniszczeniach także nie było więc plan pozostawał w mocy.

Wyruszyłyśmy gdy jeszcze było ciemno. Najpierw na prom w Kyllini. Odpływał o 6:45 jeszcze w zupełnych ciemnościach. Na Zakynthos płynie się nieco ponad godzinę. Im bardziej niebo jaśniało, tym bardziej stawało się jasne, że na zbyt dużo błękitu nie ma co liczyć. Nad wyspą wisiały chmury. Kłębiły się szczególnie nad zachodnią, górzystą jej częścią. Nie powiem żebyśmy trochę nie zwątpiły w sens wysiadania na ląd.

Ale cóż było robić. Bilet powrotny dopiero na 17:30. Więc ruszyłyśmy w głąb wyspy. Najpierw wschodnim wybrzeżem. Jest ono stosunkowo niskie i dość płaskie. Ale nawet tu znajdują się wzniesienia porośnięte lasami. Pierwszym zaskoczeniem było to, że Zakynthos jest bardzo zielone. Wioski i miasteczka są maleńkie, a wokół rosną lasy i gaje oliwne. Bardzo malowniczo to wyglądało. Gdyby jeszcze trochę słońca by wszystko nabrało kolorów.

Bardzo szybko droga zaczęła wspinać się w góry. W dole widać było wybrzeże, wyżej porośnięte lasem zbocza. Co jakiś czas pojawiały się liczące po kilkanaście zabudowań wioski. Jechałyśmy do leżącej na wybrzeżu miejscowości Agios Nikolaos. Pływają stamtąd łódki do tak zwanych Błękitnych Grot. To naturalne łuki skalne groty znajdujące się w najdalej na północ wysuniętej części wyspy. Dostać się do nich można jedynie od strony morza. Kiedy wysiadłyśmy z samochodu zaczął siąpić deszcz. To zdecydowanie nie była pogoda na błękitne morze. Podłamane poszłyśmy sprawdzić ile kosztują rejsy i czy w ogóle jest sens gdzieś płynąć. Zajęło nam to około 15 minut. W tym czasie stał się cud. Chmury się rozstąpiły, wyjrzało słońce i woda rozbłysła. Szybka decyzja. Wynajem motorówki z kierowcą i w drogę.

Groty znajdują się w odległości kilkunastu minut od portu w Agios Nikolaos. W skalistym, stromym wybrzeżu widać jaskinie. Nad wodą przerzucone są też trzy naturalne łuki. Świecące słońce sprawiało, że woda przybrała intensywnie błękitny odcień. W grotach przechodził on stopniowo w granat. Gra świateł, kolory… to było właśnie to, o co chodziło. A niewielką motorówką dało się wpłynąć do wszystkich ośmiu grot.

Po powrocie, już w lepszych humorach ruszyłyśmy na północny przylądek Zakynthos lądem. Nad wodą stoi tu latarnia morska i wyremontowany, dawny tradycyjny wiatrak. Poza sezonem było tu cicho i spokojnie. Podobnie zresztą jak w Agios Nikolaos.

Pozostało teraz tylko dostać się nad zatokę. Chmury znów zaciągnęły się nad górami. Zrobiło się ponuro. Jechałyśmy przez oliwne gaje mijając niewielkie gospodarstwa, a nawet skup oliwek z tłocznią oliwy. Większość infrastruktury turystycznej Zakynthos skupia się na południu wyspy. Wnętrze i północne rejony pozostają nadal poza turystycznym szaleństwem.

No może poza Zatoką Wraku. Gdy dojechałyśmy do skrzyżowania z drogą na punkt widokowy naszym oczom ukazała się zapora z napisem „policja”. Od stojącego niedaleko sprzedawcy owoców dowiedziałyśmy się, że po trzęsieniu ziemi droga została zamknięta, ale da się dojść ścieżką przez zarośla. Cóż… nie było się nad czym zastanawiać. Tym bardziej, że chmury znów się rozwiały. Ruszyłyśmy więc przez krzaki, zaglądając jeszcze po drodze do niewielkiego, malowniczego monasteru. Droga nie należała do najłatwiejszych. Kolczaste krzaki, a między nimi rozpinające sieci całkiem spore pająki. Ale doszłyśmy. Było pusto. Ledwie kilka osób dotarło tego dnia na punkt widokowy. Na plaży także nikogo bo policja wydała zakaz przybijania do plaży ze względu na osypywanie się skał spowodowane niedawnym trzęsieniem ziemi. Spędziłyśmy nad zatoką dobrą godzinę, a słońce to wychodziło to chowało się za chmury. Nie zmieniało to faktu, że w zatoce woda wciąż była błękitna. Tylko zmieniała odcień. I choć jest to obrazek pojawiający się na setkach zdjęć, to i tak robi ogromne wrażenie na żywo.

Po tej dawce widoków pozostało wrócić do miasta Zakynthos. Spacer, zwiedzanie katedry i głównego placu oraz pyszny obiad dopełniły atrakcji tego dnia. Można było spokojnie wrócić na ląd. I choć może pogoda nie była idealna, to i tak Zakynthos kojarzył mi się będzie z błękitem.


Booking.com