Escorial – w rezydencji królów Hiszpanii

Będąc przez kilka dni w Madrycie nie mogłam nie wybrać się do Escorialu, a w zasadzie to do miasteczka San Loranzo de El Escorial, w którym stoi ten niezwykły pałac królewski. Przy czym nazwa pałac nie oddaje jego właściwych funkcji i przeznaczenia. Ale o tym za chwilę.

Dojazd do San Lorenzo, nawet gdy nie ma się samochodu jest bardzo łatwy. Wystarczy złapać odpowiedni pociąg podmiejski ze stacji Atocha i po około 40 min wysiada się u podnóża gór Sierra de Guadarrama. Ze stacji do pałacu idzie się pieszo około 15 min. Samo miasteczko też jest warto odwiedzenia. W górnej, zabytkowej części ma ładny, otoczony kamieniczkami plac z kawiarniami i restauracjami oraz kilka zgrupowanych wokół niego uliczek ze starą zabudową. Ładnie widać stąd cały kompleks pałacowy, choć podobno jeszcze lepiej udać się na zbocze góry by objąć go wzrokiem.

A jest co obejmować. Escorial jest ogromny. Budowla o wymiarach 207 na 153 m na planie prostokąta wzniesiona w XVI w. jest jednym z najlepszych przykładów architektury pałacowej w Hiszpanii. Jego budowę zlecił Filip II Habsburg, król Hiszpanii po tym, gdy w 1557 r. podczas zwycięskiej bitwy pod St. Quentin zniszczony został kościół św. Wawrzyńca. Władca zaprzysiągł Bogu, że wybuduje za to nową świątynię pod tym samym wezwaniem. Projekt rozrósł się do potężnych rozmiarów. Oprócz świątyni objął klasztor, pałac, mauzoleum królewskie oraz bibliotekę. Wszystko to wybudowane z szarego granitu, monumentalne i pełne dostojeństwa. Kompleks łączył w sobie funkcje religijne, naukowe i rezydencjonalne i był jednym z największych zespołów pałacowych w ówczesnej Europie.

Kiedy po krótkim spacerze dotarłam do pałacu powstał pierwszy problem. Jak dostać się do środka. Obeszłam dwa wejścia, przy każdym informacja, że to nie tędy i zero wskazówek, gdzie się udać. W końcu trafiłam jakoś do kasy, ale to nie był koniec problemów. Wszystkie torebki, plecaki itp. trzeba zostawić w przechowalni. Dojście znów oznakowane z prawdziwie hiszpańską fantazją. Gdy w końcu udało mi się zostawić rzeczy, mogłam zacząć zwiedzać. I tu zaskoczenie. Zakaz robienia zdjęć. Wszędzie poza dziedzińcem i głównym holem. Niemiła niespodzianka i jak dla mnie średnio zrozumiała. O ile jeszcze rozumiem galerię obrazów wielkich mistrzów renesansu i baroku, to zupełnie nie trafia do mnie zakaz obowiązujący w apartamentach czy mauzoleum oraz w kościele. tam, gdzie się dało (a miejsc takich niestety wiele nie było) próbowałam trochę partyzantki fotograficznej.

Escorial zaskakuje ogromem i wielkimi przestrzeniami. Jest wielki, niezwykle bogato zdobiony wewnątrz, ale mi wydał się strasznie ciężki i wręcz ponury. Ciemne korytarze prowadzące między poszczególnymi częściami, zaskakująco wąskie w niektórych miejscach przejścia. Ale jednocześnie olśnienia, jak biblioteka czy wnętrze bazyliki. Bardzo duże wrażenie zrobiło też na mnie mauzoleum królewskie.

Zwiedzanie wnętrza według trasy, którą wskazują strzałki zajęło mi ponad 2 h. Po wyjściu na zewnątrz wybrała się jeszcze na spacer po rozległym parku znajdującym się na zboczach wzgórza, na którym stoi pałac. A, że była piękna, wiosenna pogoda, to i przyroda budziła się do życia. Wszystko robiło radosne wrażenie, tym mocniejsze po długim pobycie w ciemnych, grubych murach. Wycieczka do Escorialu nie była długa i zdecydowanie warto się tu wybrać będąc w Madrycie. Wybierając się tu dobrze jest też rozważyć podjazd do odległej o kilkanaście kilometrów Valle de los Caidos czyli Doliny Poległych. Znajduje się tu ogromne mauzoleum upamiętniające ofiary wojny domowej w Hiszpanii. Miejsce jest kontrowersyjne bo mauzoleum wybudowano na polecenie gen. Franco. Niestety, żeby tam dotrzeć trzeba mieć samochód bo połączenie autobusowe to 1 kurs w ciągu dnia, który nie daje za bardzo możliwości obejrzenia całego kompleksu.


Booking.com