Brno jest jednym z moich ulubionych czeskich miast. Bywam w nim przy każdej nadarzającej się okazji. Mam już swoje ulubione miejsca oraz grupę znajomych, ale mimo to za każdym razem zaskakuje mnie czymś nowym. Trudno się dziwić – jest co zwiedzać.
Będąc w trakcie rowerowej wyprawy do Rumunii, udaje mi się namówić znajomych na wspólne zwiedzanie i obiad.
Zaczynam od szlagieru, czyli wspinaczki na wieżę katedry Piotra i Pawła. Choć byłem już na niej wiele razy, to nigdy nie odmawiam sobie przyjemności oglądania z góry niemal całej panoramy miasta. Potem wolnym krokiem idziemy zwiedzać Muzeum Morawskie i zamek Śpilberk, zawsze pełne ciekawych wystaw. Wartym polecenia jest również pawilon Anthropos, ze znakomitymi ekspozycjami poświęconymi najstarszym dziejom ludzkości. Imponują zwłaszcza realistyczne modele fauny plejstoceńskiej, zwłaszcza naturalnej wielkości mamutów.
Po drodze między lokalnymi rozglądam się po urokliwej starówce. Jak na niezbyt duże miasto, jest tu naprawdę dużo placówek kultury. Oprócz muzeów, Brno posiada znaczną liczbę galerii, teatrów i filharmonii. Warto wybrać się na któreś z licznych i cyklicznych wydarzeń kulturalnych. Jako ciekawostkę warto odnotować również jedyny obiekt w mieście wpisany do listy światowego dziedzictwa UNESCO. Jest to willa Tugendhatów. Wybudowano ją w okresie międzywojennym w bardzo nowoczesny sposób w oparciu o proste, pozbawione ozdób bryły. Budowla szybko stała się symbolem czeskiego modernizmu. Styl ten akurat nigdy nie był dla mnie pociągający, ale jeśli ktoś to lubi, będzie zachwycony.
Po dłuższym spacerze zatrzymujemy się w jednej z restauracji. Kuchnia czeska jest raczej znana dobrze, każdy chyba zna knedliki, smażony ser oraz zupę czosnkową, które uwielbiam i chyba nigdy mi się nie znudzą. Warto natomiast zwrócić uwagę na morawskie wina. W przeciwieństwie do piwa wciąż, są u nas mało znane, a są naprawdę niezłe i przy tym niedrogie.
Zwiedziwszy dobrze naziemną część miasta, warto zejść do podziemi. Wiele sklepów, pubów i galerii mieści się w głębokich, gotyckich piwnicach. Często obsługa poprzebierana jest w stroje z różnych epok. Niemal każde miejsce ma swoje legendy, anegdoty bądź artefakty. Nie da się wszystkiego zobaczyć za jednym razem, ale warto nastawić się na odkrywanie. Oprócz wesołych i zabawnych atrakcji, można również spotkać te nieco bardziej makabryczne.
W podziemiach kościoła św. Jakuba, jednego z najciekawszych zresztą obiektów sakralnych w mieście, znajduje się bowiem krypta w której można zwiedzać jedne z największych w europie ossuariów. W tym miejscu złożone zostały kości pochodzące z likwidowanych nekropolii. W podziemiach znajduje się więc kilkadziesiąt tysięcy kości, selektywnie ułożonych w poszczególnych pomieszczeniach. Spacer w takim otoczeniu robi naprawdę piorunujące wrażenie. Jeśli ktoś jednak miałby niedosyt wrażeń, to może jeszcze zobaczyć podziemia w pobliskim klasztorze ojców Kapucynów. Są w nich wyeksponowane i świetnie zachowane… mumie mnichów, które można zobaczyć z bardzo bliska.
Tym nieco groteskowym akcentem, zakończyłem kolejną i mam nadzieję nie ostatnią przygodę z tym niezwykłym miastem. Z pewnością wrócę tu jeszcze nie jeden raz.