Aachen, czyli po polsku Akwizgran, jest miastem z bardzo bogatą historią. To tutaj właśnie powstało pierwsze europejskie imperium od czasu starożytnego Rzymu i które położyło kamień węgielny pod dzisiejszą europejską cywilizację. Dziś Aachen nie jest już stolicą Europy, ani nawet stolicą kraju związkowego (Nadrenia-Północna Westfalia), ale nadal jest ważnym ośrodkiem przemysłowym, uniwersyteckim i rekreacyjnym. Znajduje się tu też znane od stuleci uzdrowisko.
Zwiedzanie warto zacząć od granicy. Nieopodal miasta znajduje się bowiem jeden z trójstyków granic „Drielandenpunt” – w tym przypadku Belgii, Niemiec i Holandii. Dla holendrów to największa atrakcja gdyż tam znajduje się najwyższy punkt w ich kraju – wzgórze Vaalsberg. Niezbyt wysokie, bo raptem 322 m.n.m.p., ale z racji dogodnego położenia i efektownej wieży widokowej, rozciąga się z niego naprawdę ładny widok, na każde z trzech państw oraz malowniczy labirynt z żywopłotu.
Po zejściu z „gór”, warto przejść się na starówkę. Góruje nad nią przepiękna katedra pod wezwaniem św. Marii. Swoją historię zaczynała jako kaplica pałacowa, a swój obecny wygląd zawdzięcza kilkusetletniej rozbudowie, którą ostatecznie ukończono w XV w. Co ciekawe, choć świątynia pełniła niezwykle ważną funkcję w europejskim świecie katedrą została dopiero w 1930 r. W czasie drugiej wojny światowej znacznie ucierpiała w wyniku bombardowań jednak udało się ją zrekonstruować, a w 1978 r. jako jedna z pierwszych budowli europejskich trafiła na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Jest to miejsce pielgrzymkowe nie tylko dla wyznawców, ale również miłośników historii.To tutaj koronowani byli pierwsi europejscy cesarze, tacy jak Karol Wielki i Ottonowie i to tutaj również pochowane są ich szczątki. Sama budowla już z zewnątrz wygląda niesamowicie efektownie, a w środku jest tylko lepiej. Największe wrażenie robi kaplica Karola Wielkiego, znajdująca się w centrum świątyni, pod kopułą – jedna z nielicznych zachowanych budowli z okresu panowania Karolingów. Styl odbiega znacznie od tego do czego przyzwyczaiły nas romańskie i gotyckie świątynie – nie ma tu surowych cegieł, niemal każdy centymetr powierzchni jest zdobiony mozaiką, sztukaterią, malowidłem, albo po prostu złotem. Architektonicznie nawiązuje do starożytnego Rzymu, mamy tu nawet posąg wilczycy kapitolińskiej. Pozostałe części katedry wyglądają już bardziej konwencjonalnie, ale i tak jest na co popatrzeć. W świątyni znajduje się bogata kolekcja relikwii, którym warto się przyjrzeć również ze względu na niezwykłe opakowania – relikwiarze, będące prawdziwymi dziełami sztuki złotniczej.
Po wyjściu z katedry warto przejść się po ładnie zachowanym rynku i malowniczych brukowanych uliczkach. Miasto słynie z produkcji słodyczy, więc warto zatrzymać się w jednej z kawiarenek i poprosić o lokalne ciastka. Najbardziej podobały mi się fontanny. Z jednej z nich spogląda na nas sam cesarz Karol, który choć wielki to nie wydaje się taki duży. Inną ozdobiono metalowymi figurkami lalek z ruchomymi kończynami, które można było dowolnie przemieszczać. Bardzo ładnie wygląda też stary ratusz miejski ozdobiony licznymi figurami i płaskorzeźbami, zbudowany na miejscu dawnego pałacu Karola Wielkiego.
Choć Aachen najbardziej docenią miłośnicy historii, to nawet jeśli jakimś cudem nie interesujemy się tym tematem, to i tak warto odwiedzić miasto ze względu na liczne atrakcje i walory krajobrazowe.