Lublin nie jest może najpiękniejszym miastem w Polsce, ale z pewnością jednym z bardziej niedocenionych. Już sama topografia zasługuje na uwagę, gdyż jest mocno zróżnicowana. Może nie w tak znacznym stopniu jak w Madrycie, Rzymie, czy nawet Nowej Rudzie, ale nie sposób narzekać na monotonię. Jednak w przeciwieństwie chociażby do Białegostoku, układ urbanistyczny jest tu całkiem niezły, więc nawet przy krótkim pobycie szybko łapiemy orientację w terenie i nie traci się czasu na bezproduktywne błądzenie.
Cenralnym punktem miasta jest niewielka, ale przepiękna starówka (choć trzeba przyznać że nieco zaniedbana). Nad wszystkim góruje położony na najwyższym wzgórzu zamek, w którym znajduje się Muzeum Lubelskie, jedno z lepszych w Polsce. Główną jego atrakcją jest kaplica zamkowa pod wezwaniem św. Trójcy z przepięknymi freskami, wykonanymi w czasach króla Jagiełły. Jeśli nie mamy więc czasu na dłuższe zwiedzanie (wystaw jest tutaj naprawdę sporo i często się zmieniają), warto odwiedzić przynajmniej kaplicę.
Dla odmiany nowoczesną atrakcją jest tutejsze Centrum Spotkania Kultur. Budynek wyróżnia się nie tylko intrygującą bryłą, i ciekawymi wystawami, ale również historią – jego budowę rozpoczęto w 1974 r., a zakończono… w 2015. To z pewnością rekord obsówy. Niemniej efekt końcowy jest intrygujący.
Z zamku na starówkę prowadzi malowniczy deptak, na którym zwykle roi się od spacerowiczów. Przekraczając bramę Grodzką, można się już poczuć jak w innym świecie. W tłumie kręci się sporo ulicznych artystów i sprzedawców, których towar jakby odbiega od standardowego szajsu. Nawet tam gdzie elewacje wymagają jeszcze sporo pracy, zainstalowano instalacje artystyczne, które choć nie pochłonęły wielkich środków, prezentują się znacznie lepiej niż to co odstawiono we Wrocławiu podczas Europejskiej Stolicy Kultury. Bywa różnie, ale przynajmniej nic nie boli od samego patrzenia.
Spacer niestety utrudnia niekończący się remont Krakowskiego Przedmieścia. Już od kilku lat prace ziemne blokują dostęp do restauracji innych tego typu przybyków. Mam nadzieję, że kiedyś zdołam tam wrócić i już go nie będzie. Wtedy będzie naprawdę fajnie. Gastronomia jest tu tak rozległa, że za każdym razem jem gdzie indziej, ale za każdym razem smacznie. A ceny są z reguły bardzo przyzwoite.
Jedną z moich ulubionych atrakcji w mieście jest… kocia kawiarnia. Była jedną z pierwszych tego typu atrakcji w kraju i choć dziś doczekała się naśladowców w różnych częściach kraju, to moim zdaniem wciąż jest najlepszą tego rodzaju inicjatywą. Kotów jest dużo, ale mają też dużo miejsca. Tunele i inne kocie szlaki rozwieszono nawet pod sufitem, a sierściuchy chętnie z nich korzystają ku uciesze gawiedzi. Kotki pochodzą ze schroniska i praktycznie każdego z nich można adoptować. Możliwość wcześniejszego spędzenia czasu ze zwierzakiem na pewno ułatwia podjęcie decyzji.
Wracając do tytułowej Perły, miałem oczywiście na myśli Perłę Chmielową, tutejszy browar, który dziś może nie należy już do najlepszych (rewolucja mikrobrowarów zrobiła swoje), jednak nadal mam do niego sentyment. Zwłaszcza że na miejscu sprzedawane są w znacznie liczniejszych i mam wrażenie smaczniejszych odmianach niż to co można znaleźć w sklepach w całym kraju.
Jedynym mankamentem jest słaba infrastutura rowerowa. Nie jest najgorzej, ale mogłobyć znacznie lepiej. Ścieżek rowerowych jest mało i lubią pojawiać się i znikać. Do tego sporo dróg brukowanych jest kostką, po której kiepsko się jeździ. Niemniej nie przeszkadza mi to w ciągłych powrotach. Praktycznie za każdym razem bywam tu na dwóch kółkach.