Saksonia to przepiękna, malownicza i zdecydowanie niedoceniana kraina, położona zaledwie rzut beretem od naszej zachodniej granicy. Mimo licznych walorów krajobrazowych oraz niesamowitych zabytków, wciąż nie cieszy się dużym zainteresowaniem turystycznym, no chyba że chodzi o turystykę zarobkową.
Merseburg jest z pozoru jednym z wielu podobnych do siebie saksońskich miasteczek. Na pierwszy rzut oka nie robi większego wrażenia, ale tutejsze zimne mury i podziemia ukrywają wiele dawnych tajemnic i przypominają o dawnej chwale. Najlepsze czasy dla Merseburga przypadły na XI-XII w., kiedy był siedzibą silnego wówczas biskupstwa. Odbywały się tu zjazdy w których uczestniczyli również polscy władcy – Bolesław Chrobry, Mieszko II, Bolesław Krzywousty. Najbardziej znanym nam z historii biskupem meresburskim był nijaki Thietmar – postać równie kontrowersyjna co intrygująca. Zasłynął jako autor kroniki, która choć pod względem wykonania stanowi niemałe arcydzieło jej treść może być dla niektórych mocno nieprzyjemna. Thietmar słynął bowiem z ostrego języka i mocnego zaangażowania w sprawy rodzącego się wówczas cesarstwa niemieckiego w którym widział ostoję całej cywilizacji. Bardzo krytycznie odnosił się nie tylko do polaków, ale też do innych narodów, które nie chciały podporządkować się jego wizji. Przede wszystkim jednak autor kroniki daje się poznać jako człowiek dobrze wykształcony w swojej dziedzinie, oczytany i świadomy zjawisk fizycznych i astronomicznych w stopniu znacznie odbiegającym od stereotypowego wyobrażenia o ludziach średniowiecza. Nie obawiał się również krytykować swojego cesarskiego zwierzchnika, jeśli uważał że jego decyzje były błędne, co jest zjawiskiem rzadkim nawet dzisiaj. Thietmar zmarł w 1018 r. w wieku zaledwie 43 lat i nie dożył koronacji Bolesława Chrobrego na króla. Ciekawe jak odniósłby się do tego w swojej kronice. Jego grób znajduje się w podziemiach tutejszej katedry świętego Jana i można go do dzisiaj oglądać.
No właśnie – najważniejszą atrakcją miasteczka jest kompleks zamkowo-katedralny. Na jego zwiedzanie warto poświęcić kilka godzin. Przy przejściu przez monumentalną bramę, witają nas oswojone kruki, majestatyczne ptaki, które niestety coraz rzadziej można spotkać na wolności. Dziedziniec jest duży i zamknięty z każdej strony, warto przyjrzeć się fasadom skrywającym liczne płaskorzeźby. Dziś budowla nie wygląda jak typowy zamek, w licznych przebudowach przerobiono go na wygodną rezydencję. Dziś znajduje się tu całkiem przyjemne muzeum z licznymi wystawami w tematyce kultury saksońskiej. Najbardziej podobała mi się sztuka układania różnych wymyślnych kształtów z serwetek do dekoracji stołu. Budzi skojarzenia z japońskim origami, ale miejscowi nie lubią tego porównania, bo tradycja jest znacznie starsza od papieru. W mrocznych, zimnych podziemiach możemy z kolei podziwiać liczne artefakty z czasów średniowiecza. Gdy już zapoznamy się z ofertą muzeum warto przejść się na spacer promenadą wzdłuż rzeki Soławy.
Tak jak my posiadamy szlak Orlich Gniazd, tak też i w Saksonii istnieją szlaki turystyczne nastawione na zwiedzanie zamków. Merseburg jest zdecydowanie godnym polecenia punktem podczas zwiedzania w taki właśnie sposób.