Położona w samym centrum Półwyspu Bałkańskiego Serbia blednie na tle swoich spektakularnych sąsiadów: Chorwacji z jej wybrzeżem dalmatyńskim, Czarnogóry – takiej mniejszej i dalszej Chorwacyjki, Słowenii z Alpami, czy choćby Bułgarii, do której czarnomorskiego wybrzeża wielu naszych rodaków ma sentyment sięgający czasów socjalistycznych. I pewnie nie ma się co temu specjalnie dziwić, Serbia nie ma przecież dostępu do morza, a jej góry są zdecydowanie niższe niż oszałamiające Alpy; dodatkowo z powodu wydarzeń dość nieodległej w czasie wojny w byłej Jugosławii Serbia cieszy się najgorszą sławą spośród krajów bałkańskich. Mimo to kraj ten jest doskonałym celem podróży i to jako cel główny, a nie tylko dzień-dwa po drodze w inne, bardziej popularne miejsca w regionie.
Muszę się mocno skupić, aby policzyć, ile razy byłam w Serbii: rachunek opiewa na 5,5 (jako pół liczę przejazd przez cały kraj z północy na południe i z południa na północ autokarem z turystami, których „odwoziłam” do Grecji). Każdy pobyt wspominam doskonale i sam fakt, że było ich aż tyle, świadczy o tym, że Serbia to naprawdę fajny kraj, a po raz pierwszy trafiłam do niego w gruncie rzeczy przez przypadek. Miało to miejsce latem 2008 roku, kiedy to z przyjaciółką planowałyśmy jakiś wyjazd na wakacje, miały być kajaki na Mazurach, a skończyło się na 2-tygodniowym wolontariacie ekologicznym we wschodniej Serbii, o którym powiedział nam znajomy znajomej. Tak trafiłyśmy w objęcia organizacji „Young Researchers of Bor”, której członkowie błyskawicznie stali się naszymi przyjaciółmi i są nimi do dziś. To właśnie jest chyba sekret tego kraju – ten słowiański duch i ogień w sercach, które sprawiają, że w Serbii momentalnie czujemy się jak u siebie.
Naszym zadaniem podczas wolontariatu było porządkowanie i oznaczanie terenów atrakcyjnych turystycznie we wschodniej Serbii – region góry Stol oraz jaskiń w rejonie wąwozu Lazareva (po angielsku „Lazar’s canyon”; w języku polskim praktycznie brak informacji na temat tego miejsca). W dwóch dostępnych turystycznie jaskiniach – Lazareva i Vernikica – do których wejść można bez speleologicznego sprzętu, formacje krasowe, a także ich ilość i wielkość, powodują, że szczęka opada na ziemię i nie podnosi się z niej jeszcze przez dłuższy czas po zakończeniu zwiedzania. Wąwóz, nad którym znajdują się wejścia do obu, to również niesamowita kraina i przepiękne widoki, które podziwiać można, wędrując szlakiem wzdłuż jego północnej krawędzi. Dno wąwozu z kolei, dostępne dla turystów tylko z przewodnikiem i tylko latem, gdy płynąca tamtędy rzeka ma najniższy stan, to niebywała obfitość flory i fauny. Wszędobylskie motyle sprawiają, że czujemy się jak w bajce, a wiele spośród gatunków roślin to tamtejsze endemity.
Region góry Stol z kolei to miejsce nieco bardziej popularne wśród rodzimych turystów, ale praktycznie w ogóle nieznane dla turystów zagranicznych (polskojęzyczny Internet również na ten temat milczy). Górująca ponad terenem wapienna góra Stol (po serbsku „stół”) to atrakcyjne miejsce dla amatorów wspinaczki skałkowej, a rozciągające się u jej stóp łąki to wspaniała przestrzeń dla paralotniarzy, a także miłośników latawców. Podobno okolica obfituje też w różnego rodzaju lecznicze zioła.
Od tych miejsc zaczęła się moja przygoda z Serbią i uzmysłowiła mi, jak pięknym i nieodkrytym krajem jest ta niesławna była republika jugosłowiańska. Potem był klimatyczny i nieco szalony Belgrad, piękna secesyjna Subotica oraz absolutny hit: festiwal trębaczy w małej górskiej wsi w środkowej Serbii – Guczy. Każde z tych miejsc zasługuje na osobny artykuł i prawdopodobnie takowe powstaną. Tymczasem chciałabym na koniec wypunktować kilka najważniejszych moim zdaniem zalet tego niesamowitego kraju, które sprawiają, że do Serbii warto, a nawet należy pojechać:
- Przepiękna przyroda i szlaki nie tak popularne, jak w innych krajach bałkańskich, dzięki czemu możemy naprawdę obcować z naturą
- Przepyszna serbska kuchnia (w tym także wysokoprocentowe alkohole takie jak rakija ;))
- Serdeczni i otwarci ludzie, z którymi w dodatku przy pewnej dozie dobrej woli (i/lub rakii) można się porozumieć po polsku (choć nie ma najczęściej takiej potrzeby, bo Serbowie w większości znają angielski)
- Serbia jest tania, zdecydowanie tańsza niż Chorwacja czy Słowenia.
Ja na pewno do Serbii jeszcze wrócę!