Wyjazd w góry Bułgarii był dla mnie trochę eksperymentem. Po raz pierwszy samochodem, z planem, by nie iść na tydzień czy dwa w góry, ale zmieniać miejsce pobytu i wychodzić na maksymalnie 3 dniowe wycieczki bez pełnego obciążenia. W sumie sprawdziło się to całkiem nieźle, pozwoliło uniknąć monotonii, i odwiedzić nie tylko Riłę, ale też Piryn.
Bo jest to ogromny teren. Riła zajmuje rozległy obszar ponad 2400 kilometrów kwadratowych. Z tego względu jest on bardzo zróżnicowany. Można tu znaleźć zarówno krajobrazy w pełni alpejskiej, jak w okolicach szczytu Musała oraz w Grupie Maljovicy jak i połoninie, łagodne grzbiety ciągnące się ponad głębokimi rzecznymi dolinami. W takich właśnie sceneriach leżą górskie jeziora, których największą grupę stanowi tak zwane Siedem Jezior. Słowo „Riła” oznacza z trackiego „góry pełne wody”. I takimi się rzeczywiście musiały wydawać pierwszym tutejszym przybyszom. Rzeki, potoki, źródła, strumienie, stawy i jeziora. Wraz z górskimi zboczami, skałami i halami tworzą przepiękne krajobrazy, do których chce się wracać.
Naszą przygodę z Riłą rozpoczęliśmy od zwiedzania Monasteru Rilskiego. To wspaniały przykład budownictwa sakralnego tamtych terenów, wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Dojechaliśmy tu wczesnym popołudniem, rozbiliśmy się na kempingu i popołudnie poświęciliśmy na zwiedzanie. Zachwyciły nas zdobione barwnymi polichromiami wnętrza oraz cały wystrój wciśniętego w górską dolinę klasztoru. Później podeszliśmy jeszcze trochę ponad dolinę, gdzie w lesie znajdują się mniejsze klasztory- pustelnie.
Na cel pierwszej górskiej wycieczki wybraliśmy okolice Doliny Siedmiu Jezior (Sedemte Ezera). Chcieliśmy zanocować w górach, zabraliśmy więc ze sobą sprzęt i zapasy na dwa dni i wzdłuż niedziałającego tego dnia wyciągu krzesełkowego wyszliśmy najpierw do schroniska nad Rilskim Jeziorem. Widoki otworzyły się prawie od razu po wyjściu nad granicę lasu. Na horyzoncie majaczył nam zwarty masyw Witoszy, gór znajdujących się w zasadzie nad przedmieściach Sofii.
Popołudniu dotarliśmy nad Rybne Jezioro, rozbiliśmy namioty i poszliśmy rozejrzeć się nieco po okolicy. W górach było już jesiennie. Żółte trawy pięknie łączyły się ze skalistymi szczytami. Potem była księżycowa noc, poranek, który zabarwił wszystko na różowo i stado osłów, których ryki wyrwały nas ze snu. Następnego dnia okrężną drogą, przez piękne górskie pastwiska i wokół niewielkich górskich jeziorek wróciliśmy do samochodu. Wszędzie pasły się stada koni, wody jezior lśniły w słońcu, a w oddali ukazała się wyglądająca alpejsko grupa Malyovicy. Dolina Siedmiu Jezior nas zachwyciła. Polodowcowy, łagodny krajobraz w połączeniu ze sterczącymi na horyzoncie alpejskimi szczytami pobudził wyobraźnię. Chcieliśmy wyjść gdzieś wyżej.
Kolejny dzień poświęciliśmy więc na wycieczkę na Musałę, najwyższy szczyt Bułgarii i całych Bałkanów. Choć ma ona 2925 metrów nad poziomem morza to jest stosunkowo łatwo dostępna dla turystów. Dzieje się tak ze względu na istniejący poniżej kurort narciarski Borowec. Zimą jest on oblegany przez gości z całej Europy a jego zagospodarowanie nie ustępuje zachodnioeuropejskim ośrodkom narciarskim. I właśnie dzięki temu na Musałę tak łatwo się dostać. Do ośrodka wywozi bowiem kolej gondolowa, która działa także latem. Pozwala ona na zaoszczędzenie około 1000 metrów podejścia oraz ponad 10 kilometrów trasy. Zostawiliśmy rzeczy na kempingu w Separewa Banja i pojechaliśmy do Borowca.
Trasa na Musałę jest łatwa. Oczywiście przy dobrej pogodzie. Od górnej stacji kolejki idzie się początkowo szeroką drogą, a później wygodnymi zakosami na szczyt. Wiadomo, że jest to męczące bo i przewyższenie około 800 metrów robi swoje. Niemniej zaliczam Musałę do najłatwiej zdobytych szczytów. Z góry podziwialiśmy wspaniały widok na całą Riłę i majaczący w oddali Piryn, cel drugiej części naszego wyjazdu. Dziwiliśmy się tylko Bułgarom, którzy robili jakieś dziwne „szopki” przed ścianą stacji meteo. Dopiero później dotarło do nas, że jest tam kamerka internetowa i można na żywo pozdrowić rodzinę, znajomych lub przekazać coś światu.
Wokół Musały także można zobaczyć wiele górskich, polodowcowych stawów. Tyle, że krajobrazy są tu zupełnie inne niż w Dolinie Siedmiu Jezior. Surowe skały, rumowiska i wąskie granie były fascynującym kontrastem z górskimi łąkami z poprzedniego dnia.
Po powrocie z Musały spojrzeliśmy na prognozy pogody. Dobrze nie było. Jeśli chcieliśmy wejść na Wichreń, najwyższy szczyt Pirynu musieliśmy ruszać na południe. Nadchodziło załamanie pogody. Dopadło nas w końcu i zupełnie pokrzyżowało dalsze plany, ale to temat na osobną historię.