W czasie jesiennej podróży po Peloponezie dotarłam także na jego zachodnie wybrzeże. To tu znajduje się największe skupisko starych, nadmorskich twierdz. Najważniejsze z nich to Methoni i Koroni, ale po ich obejrzeniu skierowałam się bardziej na północ. Tu, nad zatoką Navarino stoi zamek Neo Kastro w Pylos.
Pylos to miejsce ze wszech miar godne uwagi. Niewielkie miasteczko położone u podnóży zalesionych zboczy gór, na morskim brzegu i z dostępem do pięknych plaż w sąsiedniej miejscowości Gialova. Znajduje się tu także piękna laguna objęta ochroną rezerwatu przyrody, będąca prawdziwym ptasim rajem.
Samo Pylos znane było już w starożytności, a wzmianki o tych okolicach pojawiają się u Homera. To tu wylądować miał statek Odyseusza, a nad plażą, na zboczu góry wznosić się miał ogromny pałac Nestora. Wykopaliska potwierdziły te informacje, a ruiny pałacu miałam okazję oglądać na własne oczy. Okolice Pylos to prawdziwa kopalnia skarbów dla archeologów, a tutejsze wykopaliska nadal nie zostały ukończone.
Moim głównym celem w Pylos była twierdza Neo Kastro. Wybudowali ją Turcy na cyplu nad Zatoką Navarino. To właśnie w niej w 1827 r. rozegrała się morska bitwa, która załamała turecką potęgę i otwarła Grecji drogę do niepodległości. Zabudowania twierdzy są doskonale zachowane. Mury, kazamaty, budynki mieszkalne żołnierzy i potężny wieloboczny bastion, z którego roztacza się widok na zamkniętą małymi wysepkami zatokę robią wrażenie. Było już po sezonie więc w twierdzy było spokojnie. Tylko jedna duża wycieczka młodzieży, której przewodnik objaśniał przebieg bitwy pod Navarino. Mogłam więc bez pośpiechu i tłumów spokojnie zwiedzić cały teren oraz dwa muzea, archeologiczne i archeologii podwodnej.
Miejsce mnie urzekło swoim spokojem, widokami i jakąś taką bardzo fajną atmosferą. Zajrzałam chyba we wszystkie zakątki, przeszłam po murach i obejrzałam dokładnie dawny meczet zamieniony obecnie w cerkiew.
Po wyjściu z twierdzy skierowałam się do miasteczka. Jego centrum skupione jest przy porcie, w którym można wykupić wycieczkę łodzią po Zatoce Navarino i na otaczające ją wyspy. Niestety, koniec sezonu spowodował, że łodzie już nie pływały. Ale i tak było przyjemnie. Słonecznie, ciepło, a wokół mnóstwo Greków wypełniających szczelnie kawiarnie i ogródki rozłożone pod drzewami centralnego skweru. Miło było usiąść na chwilę.
Po odpoczynku zajrzałam jeszcze do biblioteki, gdzie znajduje się niewielka wystawa poświęcona bitwie pod Navarino z modelami statków i podobiznami dowódców. A potem w górę, na poszukiwania Pałacu Nestora. Nie zatrzymywała się już przy starej twierdzy Paleokastro znajdującej się na Gialovą ponieważ niewiele z niej zostało. Ledwie kilka fragmentów murów. Zdecydowanie bardziej interesował mnie Pałac Nestora. Droga wspinała się zakrętami na górskie zbocze porośnięte gajami oliwnymi. Co kawałek strzałki wskazywały na polne drogi prowadzące do starożytnych grobowców.
Po około 20 min stanęłam przed bramą stanowiska archeologicznego. Pałac Nestora to budowla z okresu mykeńskiego. Nie w pełni odsłonięta, ale to co widać pod olbrzymim dachem, który zabezpiecza ruiny przed warunkami atmosferycznymi daje wyobrażenie o jej potędze. Dziesiątki pokoi i sal, ogromne palenisko, pozostałości fresków, a nawet terakotowa wanna- tak, to miejsce mogło olśniewać starożytnych. I rzeczywiście widać stąd wybrzeże więc mityczny Odyseusz mógł z plaży patrzeć na królewski pałac.
Zwiedzanie ruin zabrało mi prawie godzinę, a potem zjechałam z powrotem na wybrzeże i ruszyłam na północ do Olimpii.