Mimo iż leży tuż przy naszej granicy i zaledwie 5 km od Kudowy-Zdroju, Náchod i jego okolice wciąż są raczej rzadko odwiedzane przez turystów z Polski, którzy za to przyjeżdżają masowo na pobliskie Broumovské stěny. Szkoda bo jest to zakątek naprawdę malowniczy. Na potencjalnych zwiedzających czeka bowiem sporo niespodzianek zarówno tych przyjemnych, jak i tych nie bardzo. Ale po kolei.
Pierwsze co się rzuca w oczy to zamek, majestatycznie ulokowany na stromym wzgórzu, z którego rozciąga się równie majestatyczny widok na całą okolicę. Budowla jest przepiękna, ładnie zachowana i dostępna dla zwiedzających za naprawdę śmieszne pieniądze. Największą furorę robią jednak misie. Prawdziwe, nie pluszowe. Mieszkają sobie już od dłuższego czasu w zamkowej fosie. Są dwa – Dasza i Ludwik. Niestety zwierzaki są z dość leniwe i bardzo niechętnie opuszczają swoje kojce. Dlatego chcąc je oglądać należy raczej uzbroić się w cierpliwość. Interesująca jest za to tablica informacyjna którą przygotowano z myślą o polskich turystach. Niestety Czechom wydaje się że znają nasz język bardzo dobrze, co mija się nieco ze stanem faktycznym. I tak możemy przeczytać m.in. o niedźwiedziach burawych. Ma to swój urok nie powiem. Miśki to jednak nie jedyne zwierzaki mieszkające w okolicy. W pobliskim otwartym wybiegu mieszka trochę jeleni, danieli a nawet muflonów. Na koniec warto zejść na dół i spędzić trochę czasu na malowniczym ryneczku. Choć miasteczko nie jest mekką turystyczną to jednak zdołało podbić trochę świata. Konkretnie polski rynek piwny. To właśnie tutaj w malowniczych okolicznościach przyrody, powstaje jedno z najlepszych moim zdaniem piw czeskich – PRIMÁTOR. Dziś, po rewolucji browarów regionalnych, może nie święci już takich sukcesów u nas jak przed laty gdy zalewało nas szambo niesławnej Kompanii Piwowarskiej, ale to nadal świetne piwo, a browar jest udostępniony do zwiedzania.
Główną atrakcją regionu, przynajmniej dla samych Czechów, powinno być jezioro Rozkoš – sztuczny zalew zasilany potokiem o tej samej, błogiej nazwie. To bodaj drugi co do wielkości akwen w kraju. Niestety okazuje się, że jego wody są „szpetne” już od dłuższego czasu. To dość zastanawiające bo w kraju pozbawionym morza tak duży zalew jest na wagę złota. Niestety lokalne władze najwyraźniej od lat nic nie robią by przywrócić obiekt do życia. Choć mimo to położony na brzegu jeziora, olbrzymi camping z dyskoteką i wesołym miasteczkiem nadal działa i przypomina o dawnej chwale. Przygnębiające wrażenie robią za to opuszczone i rdzewiejące już zjeżdżalnie i inne tego typu instalacje. Jeśli już będziecie w okolicy i chcielibyście wykąpać się w plenerze, to trzeba jechać do położonej jakieś 20 km. na północ jeziorka Spinki. Niestety w porównaniu do Rozkošy jest to zaledwie kałuża. Ale za to z dobrą i tanią knajpą.
Mimo pewnych wad, region Náchodu jest świetnym miejscem na niedrogie weekendowe wycieczki. Nie trzeba nawet brać samochodu, można wsiąść w pociąg do Kudwy-Zdroju, a dalej przespacerować się górami.