Barcelona nie kojarzyła mi się przed wyjazdem z ładnymi widokami. No może jedynie z wzgórzem Tibidabo. Tymczasem już pierwszego dnia po przyjeździe trafiliśmy na niespodziewane dla mnie panoramy. Rozciągają się one ze wzgórza Montjuic, które góruje na tutejszym portem.
Montjuic wznosi się na wysokość 173 metrów nad poziomem morza. Jego położenie niemal na samym brzegu morza oraz pionowe, klifowe urwisko ponad portem sprawiają, że roztacza się stąd przepiękny widok na nadmorską część Barcelony. Od wieków stoki wzgórza porośnięte były sadami i zagajnikami, w których mieszkańcy wypasali swoje stada. Z czasem tereny rolnicze zostały uporządkowane i zagospodarowane w kaskadowo ułożone parki. Kręta droga wspina się między drzewami i krzewami, pozwalając co jakiś czas na zejście w głąb kolejnego ogrodu. Stoją tu liczne ławki, na których można odpocząć. Biją też fontanny dające początek strumieniom, które wraz z cieniem rzucanym przez drzewa dają ożywczy chłód w czasie upałów. Bardzo mi się podobała ta wędrówka pod górę. Gdy drzewa i krzewy przerzedzały się, otwierały się widoki na port. Same ogrody też przyciągały wzrok mnogością roślin, strzyżonymi bądź rosnącymi zupełnie dziko drzewami oraz fontannami i kaskadami.
Gdy dotarliśmy na szczyt, naszym oczom ukazały się kamienne fortyfikacje. Przed bramą przywitało nas potężne działo. Trafiliśmy do zamku Montjuic. Miejsca owianego bardzo złą sławą i nielubianego przez Katalończyków, jako symbol ucisku hiszpańskiego. Forteca powstała w XVII wieku podczas wojen miedzy Katalonią a Królestwem Hiszpanii. Posiada układ pięcioramiennej gwiazdy z ufortyfikowanymi bastionami. Za czasów hiszpańskiej wojny domowej i rządów generała Franco cytadela była miejscem straceń, co upamiętniają znajdujące się tu tablice pamiątkowe.
Z murów zamku roztacza się wspaniały widok na miasto oraz leżący u stóp Montjuic port. Dodatkową atrakcją jest możliwość dostania się na szczyt dwiema kolejkami linowymi – z portu i okolic obiektów olimpijskich. Oszklone wagoniki gwarantują kolejne rozległe panoramy. Nie zdecydowaliśmy się na podróż głównie dlatego, że chcieliśmy obejrzeć dokładnie całe wzgórze, a nie tylko jego wierzchołek.
Z parków po wschodniej stronie wzgórza zeszliśmy w świat wielkich imprez, jakie w swojej historii gościła Barcelona – Wystawy Światowej w 1929 roku oraz Igrzysk Olimpijskich w 1992.
Na potrzeby wystawy powstał olbrzymi kompleks hal wystawowych oraz innych obiektów użyteczności publicznej, z których część przetrwała do dziś. Najbardziej wyróżnia się gmach Palau National, zbudowany na wzór barokowego zamku, w którym mieści się obecnie Muzeum Narodowe. Przed pałacem biją w górę strumienie tak zwanej Magicznej Fontanny, jednego z symboli Barcelony. Mi osobiście pokaz nie przypadł specjalnie do gustu. Za to podobały mi się kolorowe fontanny oglądane z daleka, z tarasu widokowego przy Placu Hiszpańskim. Nieopodal mieści się park etnograficzny Pueblo Espanyol. Odtworzono tu budynki z różnych części Hiszpanii tworząc miasteczko, w którym dodatkowo działają liczni rzemieślnicy i lokalni twórcy. Miejsce ciekawe, ale jak dla mnie nieco sztuczne. Wszystkie budynki są tu jedynie rekonstrukcjami i w porównaniu do prawdziwych skansenów są bardzo sterylne.
Już przed II wojną światową powstał także stadion olimpijski. Początkowo planowano, że odbędą się tu konkurencyjne dla Berlina Igrzyska Olimpijskie w 1936 roku. Miał to być protest przeciwko rządom Hitlera. Na skutek dojścia do władzy generała Franco projekt ten nie został zrealizowany. Jednak Stadion, po przebudowie i koniecznych modernizacjach stał się areną Igrzysk Olimpijskich w 1992 roku. Obok stadionu powstał też basen olimpijski i inne obiekty sportowe. Dziś wykorzystywane są one podczas zawodów i imprez plenerowych. Na stadion można wejść za darmo, ale akurat, gdy byliśmy odbywała się jakaś duża impreza rodzinna. Całe boisko zastawione było stoiskami oraz dmuchanymi zabawkami. Pozostałe obiekty olimpijskie są znacznie bardziej nowoczesne w wyglądzie. Wieża telewizyjna będąca jednocześnie gnomonem, hala sportowa czy pływalnia to obiekty na wskroś futurystyczne.
Dzień spędzony na Montjuic był dla mnie bardzo interesujący. Pokazał mi inną Barcelonę. Zieloną, parkową, a jednocześnie nowoczesną. Z zabudową płynnie łączącą różne style. No i przede wszystkim pozwolił popatrzeć na miasto z góry. A takich możliwości szukam na każdym wyjeździe.