Kowno (lit. Kaunas) – drugie co do wielkości miasto Litwy, obdarzone wyjątkowo burzliwą historią. Założono je w średniowieczu w XIV w. Pamiątką z tamtych czasów są ruiny zamku krzyżackiego. Od początku istnienia było ono ważną faktorią handlową, co przyczyniło się do rozwoju i bogactwa. Najbardziej prestiżową rolę Kowno pełniło w czasach dwudziestolecia międzywojennego kiedy to było stolicą kraju (Wilno zostało wtedy po polskiej stronie). Choć dziś już prawie nikt o tym nie pamięta, to miasto do dziś pełni bardzo ważną rolę w gospodarce Litwy. Jest tu też co zwiedzać.
Warto zwrócić uwagę na przepiękne położenie miasta. Leży ono w niesamowicie fotogenicznej dolinie Niemna, w miejscu w którym wpada do niego, znana nam już z Wilna – rzeka Wilia. Tuż obok miasta znajduje się tama która tworzy na nim duży zalew. Wokół niego stworzono Park Regionalny Zalewu Kowieńskiego, w którym oprócz podziwiania przyrody, możemy również zapoznać się z ciekawostkami etnograficznymi tutejszego skansenu. Choć prawdę mówiąc cała okolica wokół miasta sprawia wrażenie skansenu. Nieliczne okoliczne wioski i wioseczki połączone są lichymi, często nieutwardzonymi drogami, po których jazda, zwłaszcza objuczonym rowerem – jest ciężka. Niektórzy jednak mogą dostrzec w tym pewien specyficzny urok. Tylko trzeba uważać na Barszcz Sosnowskiego, który w krajach bałtyckich rośnie gdzie popadnie i mało kto z nim walczy – a to draństwo jest naprawdę bardzo toksyczne i trzeba na nie bardzo uważać.
Po zapoznaniu się z urokami krajobrazu, warto przejść się na starówkę która jest bardzo ładna i zadbana. Moje oko nie wyłapało tu co prawda ulubionej secesji, ale i tak jest na co popatrzeć. Główną atrakcją jest tutejszy zamek po krzyżacki, ale niestety niewiele z niego zostało. Niezwykłą różnorodność prezentują tutaj budowle sakralne, których uchowały się wszystkie możliwe rodzaje. Oprócz bowiem katolickich i protestanckich kościołów i zborów, można zwiedzić również meczet tatarski z 1934 r. oraz jedyną ocalałą z kilkudziesięciu synagog. Obie budowle po wielu latach zamknięcia, znów pełną swoją pierwotną funkcję, co daje pewne świadectwo niezwykłej różnorodności kulturowej jaka istniała tu dawniej. Najstarsze kamienice pamiętają czasy gotyku, większość jest z XVII w. Przyjemnie spaceruje się w ich otoczeniu brukowanymi uliczkami (jadąc rowerem już trochę gorzej), wiele sklepów i zakładów zachowało oryginalne lub przynajmniej posiadają stylizowane szyldy wiszące, czego bardzo brakuje mi w polskich miastach. A przecież niewielkim w sumie kosztem można łatwo przyciągnąć uwagę i wzbogacić przy tym miejski krajobraz, zamiast oszpecać go koszmarnie wykonanymi nie raz reklamami. Nie brakło też intrygujących olbrzymich murali (z tymi na szczęście u nas jest już znacznie lepiej). Jedno co mnie (dosłownie) bolało to kompletne nie przystosowanie miasta do rowerzystów. Ścieżki rowerowe jeśli już są to zrobione z tego co akurat było pod ręką, a do tego tutejsze krawężniki bywają rekordowo wysokie i często nie da się ich pokonać bezpośrednim podjazdem.
Przez pewien czas funkcjonowało połączenie kolejowe Kowna z Białymstokiem, jako chyba jedyne połączenie kolejowe z Litwą. Niestety obecnie zostało zawieszone, ale gdyby otwarto je ponownie w sezonie turystycznym, byłaby to całkiem przystępna okazja do odwiedzenia tego interesującego miasta.