Rumuńska Bukowina leży w północno – wschodniej części tego kraju. Po raz pierwszy trafiłam tu w 2008 roku z obozem wędrownym i od razu wiedziałam, że na pewno będę wracać. Rzeczywiście, później jeszcze kilkakrotnie mogłam przemierzać tę niezwykle malowniczą i fascynującą krainę. Krainę łagodnych, porośniętych lasami wzgórz, niewielkich wiosek oraz największych skarbów tego terenu – malowanych prawosławnych klasztorów. Podróżując po Bukowinie nie można też pominąć polskich akcentów jak wsie zamieszkane przez potomków polskich osadników oraz niewielkiego cmentarza z I wojny światowej.
Chcąc odnaleźć na mapie Bukowinę należy przede wszystkim znaleźć Suczawę. To największe miasto w tej części Rumunii, a także najlepszy punkt wypadowy do poznawania okolicy. Zdecydowanie najlepszym środkiem transportu będzie tu samochód. Dzięki niemu dotrzeć można bez problemów dotrzeć do znajdujących się często poza głównymi drogami wiosek z cennymi klasztorami. Do części z nich docierają, szczególnie w sezonie busy, ale jeżdżą one rzadko, co znacznie komplikuje zwiedzanie.
Choć Suczawa nie jest najpiękniejszym miastem na ziemi, to znaleźć tu można kilka miejsc godnych uwagi. To przede wszystkim znajdujące się niemal w centrum klasztor świętego Jana Nowego oraz cerkwie świętego Mikołaja, Narodzenia św. Jana Chrzciciela i Zmartwychwstania Pańskiego. To właśnie tu po raz pierwszy miałam styczność z, niepełnym może, bo tylko wewnątrz malowanym monasterem. Wnętrze cerkwi świętego Jerzego w Monasterze Świętego Jana Nowego pokrywa wspaniała barwna polichromia z XVI wieku. Przed oczami przesuwają się sceny z Pisma Świętego, wizerunki świętych, przedstawienia modlitw i scen z tradycji chrześcijańskiej. Warto też odejść nieco od centrum Suczawy. Ponad nim wznosi się wzgórze z zapuszczonym nieco parkiem. Na jego szczycie stoi Zamek Tronowy Stefana Wielkiego. Potężna forteca przeszła w ostatnich latach gruntowny remont. Nie brakuje dziś głosów, że wygląda w tej chwili trochę jak dekoracja filmowa, a nie zabytek. Obok zamku znajduje się niewielki, ale urokliwy skansen prezentujący budownictwo wsi bukowińskich.
Suczawa jak i cała Bukowina to region, w którym znaleźć można dużo śladów polskości. W samej Suczawie szczególnie cenny jest jeden zabytek związany z Polską. To ufortyfikowany przez Jana III Sobieskiego klasztor ormiański Zamca znajdujący się na przedmieściach, na wysokim wzniesieniu. W centrum działa Dom Polski, który oferuje także noclegi w kilku dwu – czteroosobowych pokojach. Domy polskie znajdują się także w takich wsiach jak Cacica (Kaczyka), Plesza, Nowy Sołoniec, Paltinoasa i innych. Podróżując po Bukowinie warto korzystać z zakwaterowania w nich. Polacy przybyli na Bukowinę na przełomie XVIII i XIX wieku. Sprowadzano ich tu głównie jako pracowników w kopalniach soli. Jedna z takich kopalń, w Kaczyce jest dziś udostępniona do zwiedzania. Z kolei na samym skraju Bukowiny, w niewielkiej miejscowości Carlibaba znaleźć można niewielką mogiłę polskich legionistów, którzy w 1915 roku walczyli w okolicznych górach z Rosjanami.
Bukowina słynie na całym świecie przede wszystkim z malowanych monasterów. To prawosławne klasztory, zakładane pod koniec XV i na początku XVI wieku przez Stefana Wielkiego i jego następcę Petru Raresa. Obronne, otoczone masywnymi murami klasztory skrywają niewielkie, typowe dla tych terenów cerkwie o spadzistych dachach i sterczących z nich podwyższanych kopułach, które z zewnątrz i wewnątrz pokryte są wspaniałymi malowidłami. Dla mnie to jedne z najbardziej fascynujących miejsc w całej Rumunii. Za murami człowiek znajduje się jakby w innym świecie. To odczucie potęguje konieczność założenia odpowiedniego stroju – u kobiet chusty i długiej spódnicy, u mężczyzn w niektórych przypadków chałatu do ziemi. Po terenie klasztorów kręcą się mnisi i mniszki spieszący do swoich codziennych zajęć, z klasztornych kuchni dociera zapach gotowanych posiłków, panuje dziwny spokój. W takich okolicznościach można bez przeszkód podziwiać bukowińskie dzieła sztuki. Monastery we wsiach Voronet, Gura Humurului, Vatra Moldovita, Arbore, Patrauti, Probota, Rasca czy Dragomirna pozostają w pamięci na bardzo długo. Na mnie zrobiły ogromne wrażenie. Nawet kiedy wracałam na Bukowinę i wiedziałam czego się spodziewać wprawiały mnie w zachwyt dostojeństwem i harmonią. Pokrywające ich ściany freski to doskonale przemyślane kompozycje wiodące patrzącego przez sceny biblijne, apokryficzne i żywoty świętych.
Spośród monastycznego archipelagu bukowińskiego wyróżnia się jeszcze jeden klasztor. Na końcu leżącej przy samej granicy z Ukrainą Putnej stoi XV wieczny monaster, w którym znajduje się grób największego średniowiecznego władcy Mołdawii, Stefana Wielkiego. Nie jest on pokryty z zewnątrz freskami, a te w środku mają niewiele ponad 100 lat. Przybywają tu tłumy Rumunów by oddać cześć uznanemu za świętego królowi. Lubię tu wracać by przyglądać się pielgrzymom i życiu klasztoru. I by zajść do stojącej na uboczu, poza murami najstarszej drewnianej cerkwi bukowińskiej. Kiedyś trafiłam tu na starszą już Rumunkę, która oprowadziła mnie po niej po polsku (jak się okazało, w latach ’70 pracowała w rumuńskim centralnym biurze turystycznym i zajmowała się polskimi turystami, w związku z czym polskiego musiała się nauczyć). To było trochę surrealistyczne, ale bardzo miłe spotkanie.
Podróżowanie po Bukowinie to ciągłe odkrywanie skarbów w miejscach z pozoru nieciekawych. Kryją się wśród nowej zabudowy Suczawy, w górskich dolinach, na końcach wsi. I zapadają w pamięć tak, że szuka się okazji by do nich wrócić.