Błotne wulkany Buzau – tam, gdzie błoto się gotuje

Kilka lat temu, włócząc się po Rumunii trafiłam do jednego z najbardziej niezwykłych miejsc, jakie kiedykolwiek zdarzyło mi się odwiedzić. W okolicach miasta Buzau, w niewysokich górach o tej samej nazwie, po południowej stronie łuku Karpat znajdują się dwa skupiska błotnych wulkanów – Vulcanii Noroioși. Księżycowy krajobraz, bulgotanie gorącego błota i wszechobecny zapach siarki tworzyły fascynującą atmosferę.

Nie jest łatwo znaleźć te miejsca. Na mapach drogowych zaznaczone są dość ogólnikowo. Google maps też nie zawsze się sprawdzają w nawigacji. Najlepiej dojechać do wioski Berca i tu szukać drogowskazów. Samochodem można dojechać do dwóch skupisk wulkanów – Paclele Mari i Paclele Mici. W ich pobliżu powstaje w ostatnich latach infrastruktura turystyczna. Jest kilka pensjonatów oraz pole namiotowe. Jest także asfaltowa droga i, co niektórym niezbyt się podoba, opłata za wstęp.

Jechaliśmy więc pośród pastwisk, na których pasły się stada krów. Studnie- żurawie obudowane drewnianym cembrowaniem przywoływały na myśl węgierską Pusztę. Ale tu teren jest pagórkowaty. Pojawiają się nawet lasy. Droga skończyła się na niewielkim parkingu. Stało trochę samochodów. Był nawet jakiś autokar na rumuńskich numerach. Jak się później okazało wycieczka szkolna. Początkowo niewiele było widać. Ot, kawał wylesionego terenu, wiata ze sprzedawcą biletów, który przestrzegał, żeby przypadkiem nie wkładać rąk do błota i po nim nie chodzić.

Zarówno Paclele Mari jak i Paclele Mici zrobiły na mniej ogromne wrażenie. Niedaleko za wejściami kończyła się trawa. Wokół pojawiły się kopczyki, dochodzące do wysokości około półtora – dwóch metrów. Widać też było większe wzniesienia z charakterystycznymi stożkami. Co jakiś czas z niektórych stożków „wyskakiwała” błotna fontanna. W jednych mniejsza, w innych wyższa. W bajorkach pod stożkami bulgotała szarawa woda z błotem. A nad tym wszystkim unosił się zapach siarki. Krajobraz jak na jakiejś piekielnej pustyni. Poprzecinany wyschniętymi korytami potoków. Było w tym jakieś fascynujące piękno.

Po obydwu terenach można poruszać się w dowolny sposób. Lepiej jednak trzymać się ścieżek. Bo gdzieniegdzie warstwa ziemi jest cienka, a pod nią kłębi się gorące błoto. Spędziliśmy przy wulkanach pół dnia. Było warto zjechać z głównej trasy i odszukać to miejsce. Najbliższe błotne wulkany znajdują się bowiem… aż w Azerbejdżanie.