Zachodnim skrajem Bieszczadów- z Sanoka do Cisnej

Bieszczady kojarzone są przede wszystkim z Połoninami. Najwyższe partie tych najdalej na południowy – wschód wysuniętych polskich gór zachwycają wspaniałymi widokami. Tymczasem poza przyrodą czeka tu na turystów wiele ciekawych zabytków. Część z nich skupiła się w zachodniej części regionu, na pograniczu z Beskidem Niskim. Trasa prowadzi z Sanoka do Cisnej przez Komańczę. Ma ok. 70 km i można ją pokonać samochodem lub rowerem. Po drodze jest przynajmniej kilka miejsc, gdzie trzeba się koniecznie zatrzymać by zobaczyć niezwykłe zabytki i atrakcje.

Trasa drogowa rozpoczyna się w Sanoku, który nazywany jest przez wielu Bramą Bieszczadów. Warto zatrzymać się w tym mieście na jakiś czas. Zabudowa starej części jest typowa dla niewielkich galicyjskich miast. Sanok ma jednak dwie perły, które nie sposób pominąć – Muzeum Budownictwa Ludowego oraz Muzeum Historyczne z największymi w Polsce kolekcjami ikon oraz prac Zdzisława Beksińskiego.

Z Sanoka wyruszamy najpierw drogą w kierunku Ustrzyk Dolnych i Leska. Po kilkunastu minutach docieramy do Zagórza. Tu musimy odbić w prawo, w drogę wojewódzką nr 892. Kilka lat temu przeszła ona gruntowny remont na odcinku do Komańczy i wygląda teraz całkiem przyzwoicie. W samym Zagórzu warto zatrzymać się na około pół godziny i przespacerować się do ruin klasztoru karmelitów bosych. Znajduje się on na cyplu oblanym przez wody Osławy. Najłatwiej dojść do niego od parkingu przy kościele parafialnym. To krótki, około 15 minutowy spacer. Ruiny już z daleka prezentują się majestatycznie, a przy gorszej pogodzie mogą z powodzeniem uchodzić za scenografię dobrego horroru.

Z Zagórza jedziemy dalej na południe. Mijamy Tarnawę Dolną i Czaszyn, by zatrzymać się w Szczawnem. Wcześniej jednak czeka nas podjazd na górę Dział, a następnie zjazd w dolinę Osławy. Z serpentyn drogi rozciągają się piękne widoki na całą okolicę. W samym Szczawnem natomiast już z daleka widać po prawej stronie zielony dach drewnianej cerkwi. To niewielka budowla, posadowioną na zrębie przedsionka wieżą. Takich cerkwi w okolicy znajduje się jeszcze kilka. Ta użytkowana jest wciąż przez grekokatolików. Co ciekawe wewnątrz nie ma elektryczności i nabożeństwa odbywają się jak przed wiekami jedynie przy blasku świec.

Kolejnych kilka kilometrów i jesteśmy w Rzepedzi. Znajdująca się przy drodze część miejscowości nie przedstawia dla turysty większej wartości. Jest to nowe osiedle, które powstało przy istniejącej tu przez kilkadziesiąt lat fabryce mebli. Warto jednak zjechać najpierw drogą w prawo do Rzepedzi Wsi oraz na kolejnym skrzyżowaniu w lewo, do Turzańska. W obydwu miejscowościach stoją drewniane cerkwie w typie osławickim. Mają one charakterystyczny wygląd. Prezbiterium, nawę i przedsionek nakrywa wspólny dach kalenicowy, z którego strzelają w niebo cebulaste zwieńczenia. To jedyne oryginalne przykłady takich cerkwi zachowane w Polsce. Cerkiew w Turzańsku wpisana jest na Listę UNESCO.

Za Rzepedzią dolina rzeki zwęża się. Cały czas towarzyszą nam też tory linii kolejowej. Gdy po prawej stronie zobaczymy niski wiadukt warto zjechać w prawo. Po około kilometrze dotrzemy do klasztoru sióstr Nazaretanek. Ładny, zbudowany w stylu szwajcarskim budynek był miejscem internowania prymasa Wyszyńskiego. Dziś działa tu jego izba pamięci.

Właściwa część Komańczy znajduje się nieco dalej. Tu także dominuje nowa zabudowa. Kilka starych chałup znajdziemy przy drodze na Tylawę. Tu także znajdują się dwie komańczańskie cerkwie. Niestety żadna z nich nie jest oryginalna. Stojąca bliżej drogi drewniana cerkiew w stylu osławickim to replika świątyni, która kilka lat temu doszczętnie spłonęła. Głębiej nad zabudową góruje kopuła cerkwi grekokatolickiej. Została ona przeniesiona w latach osiemdziesiątych z podprzemyskich Nowosiółek i ustawiona na wysokiej podmurówce.

Tereny na południe od Komańczy są bardzo słabo zaludnione. Wioski są tu niewielkie, liczące po kilkudziesięciu mieszkańców. Łatwo za to latem spotkać pasterzy ze stadami owiec, od których w bacówkach kupić można pyszne sery. Jeśli wciąż nie dość nam drewnianych cerkwi można zboczyć do Radoszyc. Tutejsza świątynia jest pięknie położona wśród łagodnych, bezleśnych wzgórz.

Nieco dalej znajduje się Nowy Łupków. Tu napotkamy atrakcję innego typu. Dojeżdżając do stacji kolejowej można wybrać się na spacer torowiskiem do granicy słowackiej i tunelu kolejowego pod Przełęczą Łupkowską. Powstał on jeszcze w czasach austriackich i w przeszłości miał znaczenie strategicznie. Dziś linia używana jest latem przez pociągi turystyczne jeżdżące do słowackich Medzilaborców.

Miedzy Łupkowem a Cisną zobaczyć można prawdziwie dzikie Bieszczady. Zalesione stoki gór opadają aż do drogi. Zabudowy praktycznie nie ma. Za to w każdej wiosce zobaczyć można stare cmentarze i cerkwiska, świadectwa przeszłości tych terenów. Po lewej piętrzą się wzniesienia Pasma Wysokiego Działu, poza Chryszczatą w zasadzie nieodwiedzanego przez turystów, z prawej opadają strome zbocza Hyrlatej i Matragony.

Dopiero pod samą Cisną rozpoczyna się większy ruch turystyczny. Docieramy do Majdanu, gdzie znajduje się główna stacja kolejki wąskotorowej. To popularna atrakcja turystyczna. Kursuje w sezonie na Przełęcz Przysłop i do Balnicy. Przy stacji działa też niewielki skansen kolejowy.

Przed nami już Cisna. Najpopularniejsza dziś miejscowość turystyczna w Bieszczadach. Przyciąga sławą „zakapiorskiej stolicy”, ale także stosunkowo dobrą jak na ten region bazą noclegową. Niestety w sezonie bywa tu tłoczno i osoby szukające spokoju powinny raczej omijać ją szerokim łukiem. Nie można jednak ominąć najsłynniejszej bieszczadzkiej knajpy Siekierezada. Można też poszukać miejsca po dawnym dworze Fredrów i ich hucie żelaza. Zostając w Cisnej można wybrać się na wycieczkę na pobliską górę Jeleni Skok, gdzie stoi wieża widokowa. Jeśli jednak chcemy wrócić do Sanoka, można to zrobić albo tą samą trasą albo fragmentem Wielkiej Obwodnicy prowadzącym przez Baligród.