Zdjęcia miasta, w którym domy pomalowane są na niebiesko to jeden z pocztówkowych obrazków z Maroka. Natknąć się można na nie podczas poszukiwań jakichkolwiek informacji o tym kraju. Wąskie uliczki, schody, zaułki, pomalowane na niebiesko ściany, okiennice i drzwi sprawiają, że niektórzy zastanawiają się czy to przypadkiem nie wytwór wyobraźni grafika. Ale nie, to miasto istnieje naprawdę i nazywa się Chefchaouen czyli po spolszczeniu Szafszawan. Należy całkiem zasłużenie do najważniejszych atrakcji kraju, a w ostatnich latach stało się też bardzo popularnym celem influencerów i bloggerów z całego świata.
Korzenie Szafszawan sięgają XV w. i rządów Mulaja Raszida, który postanowił zbudować tu obronne miasto mające być bazą wypadową do ataku na Portugalczyków władających niedaleką Ceutą. Bardzo szybko miasto stało się przystankiem dla muzułmanów i Żydów, którzy pod koniec XV w. zostali wygnani z terenów Półwyspu Iberyjskiego po rekonkwiście dokonanej przez hiszpańskich królów. Tak duży napływ uchodźców spowodował, że nastroje w mieście stały się jeszcze bardziej antyeuropejskie. Zaowocowało to zakazem osiedlania się przez chrześcijan, który z czasem przerodził się w zakaz wstępu dla nich. Blokada była tak szczelna, że dopiero w 1883 r. pierwszy Europejczyk, Charles de Faucauld legalnie przekroczył jego mury.
Wielowiekowa izolacja lokalnej społeczności sprawiła, że utrzymały się tu relikty średniowiecznych języków z Półwyspu Iberyjskiego, którymi mówili uciekinierzy przybyli tu w końcu XV w. Jeszcze po I wojnie światowej, gdy do miasta weszli Hiszpanie tutejsza społeczność żydowska mówiła średniowiecznym językiem kastylijskim, który w Hiszpanii nie był używany od ponad 300 lat. W warsztatach rzemieślniczych można było z kolei zobaczyć narzędzi i techniki stosowane w średniowiecznej Andaluzji.
Dziś Szafaszawan jest przede wszystkim miastem turystycznym. Składa się z błękitnego Starego Miasta oraz nowych dzielnic mieszkalnych, które budowane są już zwyczajnie. Błękit dominuje tak naprawdę tylko w tej jednej starej dzielnicy. Ale sama ona wystarczy by spędzić tu przyjemny dzień.
Miasto położone jest na wzgórzach, ok. 200 km od Fezu, ok. 250 km od Rabatu i ok. 110 km od Tangeru. Jeśli miałabym doradzać w sprawie wycieczki do Chefchaouen, to najlepiej nastawić się na wyjazd z noclegiem na miejscu. Choć nawet te 200 km z Fezu (najczęstsza baza wypadowa turystów do wycieczki do tego miasta) nie wyglądają źle na papierze, to jedzie się bardzo wolno i na dojazd w jedną stronę trzeba liczyć od 3,5 do 4 h. Droga jest wąska, nie ma autostrady, jest za to sporo zakrętów, a duży ruch skutecznie utrudnia wyprzedzanie.
Zwiedzanie Szafszawanu to wędrówka w górę i w dół po krętych uliczkach i niezliczonej liczbie schodów. Warto więc mieć wygodne buty. Większość parkingów znajduje się poniżej Starego Miasta i trzeba do niego dojść około 15 min pod górkę. Duży parking znajduje się też przy Av. Ras Elma, skąd także w około 10 min można dojść do jednej z miejskich bram. Parking ten jest także dobrym punktem startu na punkt widokowy przy niewielkim meczecie na sąsiednim wzgórzu. Szczególnie pięknie Szafszawan wygląda z niego o zachodzie słońca.
Zabytkowa medyna czyli Stare Miasto w Szafszawanie nie ma jakichś pojedynczych super cennych zabytków. Jest atrakcją jako całość- zespół zabudowy z zachowanym średniowiecznym układem ulic. Dominuje tu kolor niebieski, który według jednych tłumaczeń ma odstraszać owady i insekty, według innych zaś złe moce. Na spacer po uliczkach warto przeznaczyć 5-6 godzin. Choć dzielnica nie jest duża, to na każdym kroku znajdują się tu sklepiki z rękodziełem, a urokliwość zaułków, podwórek, schodków i innych zakamarków sprawia, że niemal nie odrywa się aparatu od oka. W związku z zainteresowaniem, jakie Szafszawan wzbudza wśród influencerów i bloggerów z całego świata mieszkańcy miasta wymyślili dla nich specjalne atrakcje. To „selfie points” specjalnie zaaranżowane zaułki i podwórka przygotowane specjalnie do robienia zdjęć. Za wejście na wiele z nich pobierana jest symboliczna opłata. Ja chodząc po medynie nie szukałam ich specjalnie, po prostu natykałam się na nie, ale widziałam turystów, którzy „zwiedzali” idąc za mapkami z internetu, na których są oznaczone. Znak czasów. Kilka z takich miejsc nawet mi się spodobało bo było urządzonych ze smakiem, ale jednak w większości przeważa kicz i sztuczność. Lepiej odejść kilka kroków dalej i cieszyć się bardziej autentycznym klimatem Szafszawanu.
Poniżej szczelnie zabudowanej medyny znajdują się dwa place – el – Majzen z niewielkim, mocno zastawionym parkingiem i Uta el Hamman. Wokół nich mieści się najwięcej restauracji i barów. Przy placu Uta el Hamman jest też meczet, Muzeum Etnograficzne oraz pozostałości twierdzy czyli Kasbah. Wejście na mury miejskie jest płatne. Serwowane w restauracjach w Szafszawan jedzenie ma mocne wpływy hiszpańskie i portugalskie. Ta część kraju znajdowała się w przeszłości pod panowaniem hiszpańskim. Dania różnią się nieco od tych, które spotykane są w zachodniej części Maroka, gdzie zdecydowanie dominują wpływy francuskie. Oczywiście nadal można tu zjeść słynny marokański tadżin czy kuskus z dodatkami albo zupę harira, ale w menu sa też paella czy tacosy.
Szafszawan to zdecydowanie miejsce, które warto uwzględnić w swojej podróży do Maroka. O ile oczywiście mamy zamiar zapuszczać się do wschodniej części kraju, a nie poprzestać tylko na popularnych ze względu na loty okolicach Marrakeszu i Agadiru. Warto też, o ile czas pozwala zaplanować pobyt z noclegiem i ruszyć na uliczki medyny także po zmroku.
Booking.com