Beskid Niski, idealne miejsce na spokojny wypoczynek. Łagodne, zalesione wzgórza, łąki i dawne łemkowskie wsie. Część z nich jest wciąż zamieszkana. O poprzednich mieszkańcach przypominają często jedynie drewniane (rzadziej murowane) cerkwie. Sporo jednak zniknęło z powierzchni ziemi. Pozostały puste doliny, w których wciąż widać zarysy pól, miedz i gospodarstw. Przy dawnych wiejskich drogach stoją kamienne krzyże i kapliczki. A cmentarze i cerkwiska porasta kwitnący na fioletowo barwinek. To miejsce, w które wracam regularnie od ponad 10 lat. O różnych porach roku, ale zawsze z sentymentem. By odetchnąć od codzienności.
Beskid Niski to dla mnie przede wszystkim doliny. Niewiele jest tu godnych uwagi szczytów, z których roztaczałyby się dalekie widoki. Za to bogactwo tego regionu kryje się w dole. Najchętniej wracam w środkową część tych gór. Na tereny między Wysową, a Krempną. Zanurzam się w doliny, niektóre pokryte bezkresnymi łąkami, inne, zarośnięte lasem. Szukam śladów dawnych mieszkańców. Przez część z nich prowadzą szlaki, innymi biegną drogi, które można pokonać pieszo, samochodem lub rowerem. Cisza, spokój i świadomość, że jeszcze 70-80 lat temu te miejsca były pełne ludzi.
Idąc od zachodu, pierwszą ze szczególnie lubianych przeze mnie dolin, są Ropki. Można tu dojść lub dojechać z Wysowej lub Hańczowej, albo dojść szlakiem z Banicy. Tutejsza cerkiew została przeniesiona do skansenu w Sanoku. Pozostał cmentarz i kilka krzyży. Dziś Ropki i sąsiednia Huta Wysowska stają się agroturystycznym zagłębiem. Jak grzyby po deszczu wyrastają tu kolejne pensjonaty, co trochę burzy moje wyobrażenie o pustych, beskidzkich dolinach.
Ale wystarczy przejść jeden grzbiet dalej na wschód i ponownie jest cicho. To wciśnięta między Kozie Żebro, a Rotundę dolina Regetówki. W jej dolnej części znajduje się niewielka wioska Regietów, zaś wyżej, pod granicą dolina dawnej wsi Regietów (Regetów) Wyżny. Stoją tu obecnie 2 czy 3 domy. Poza tym są łąki i pastwiska, nad którymi góruje Jaworzyna Konieczniańska. Kilka lat temu na końcu wsi fundacja Ruthenika postawiła niewielką dzwonnicę upamiętniającą powojenne przesiedlenia. Niżej można znaleźć dwa cmentarze. Na jednym z nich stoi niewielka drewniana kaplica. A wokół pasą się konie. Bo Regietów to także jedna z najbardziej znanych stadnin na południ Polski.
I czas na miejsce, do którego zawsze wracam niemal jak do domu. Dolina górnej Wisłoki. Niemal pusta, zarastająca lasem, ale wciąż z ogromnymi połaciami łąk. Do II wojny światowej było tu kilka wsi. Długie, Czarne, Lipna, Nieznajowa, Radocyna, Rozstajne, Żydowskie. Próżno ich szukać dziś na mapie. Przypominają o nich kapliczki, przydrożne krzyże i cmentarze. Stoją tu też drzwi, na których opisano dzieje miejscowości. Są jak przejścia do innego świata. Dolinami można spacerować przez długie godziny. Napawając się pięknymi widokami i szukając śladów mieszkańców. Warto przypomnieć, że to właśnie od dawnej wsi Czarne wzięło nazwę wydawnictwo prowadzone przez Andrzeja Stasiuka. On sam mieszka w niedalekim Wołowcu. A cerkiew z Czarnego zobaczyć można w skansenie w Nowym Sączu.
Z okolic Radocyny do Wołowca najlepiej iść przez Nieznajową. Skrajem Magurskiego Parku Narodowego. To jedna z najpiękniejszych dolin Beskidu Niskiego. Początkowo pokryta łąkami, dalej zagubiona w rozrastającym się lesie. A z Wołowca niedaleko już do Świerzowej Ruskiej. Jeszcze do niedawna miejsce to było niedostępne dla turystów. Niedawno MPN zdecydował się poprowadzić przez dawną wieś szlak. Nad potokiem Świerzówka, który przekraczać trzeba kilka razy stoją kamienne krzyże i kapliczki. Gdzieniegdzie wciąż zobaczyć można piwnicę domu czy starą studnię. A wszystko to w ciszy, spokoju i w kontakcie z przyrodą. Taka to właśnie jest magia dolin Beskidu Niskiego.