Görlitz jest naprawdę wyjątkowym miastem położonym tuż za naszą granicą położonej na Nysie Łużyckiej. Z jednej strony szczęśliwie ocalonym z historycznych zawirowań, z drugiej strony jednak zaniedbywanym i opuszczanym przez własnych mieszkańców. Liczba ludności od czasu zjednoczenia Niemiec spadła o ponad 20 tysięcy i wciąż maleje. Przechadzanie się pustymi ulicami, tętniącego dawniej życiem miasta sprawia naprawdę posępne wrażenie. Opuszczone budynki rozpoznać można bez trudu po samosiejkach drzew rosnących na… balkonach. Szczęśliwie jednak bezcenne zabytki starówki miasta nie są skazane na powolne zniszczenie. Miasto upodobali sobie bowiem… filmowcy i to nie tylko lokalni, ale nawet samo Hollywood. Cisza, spokój, brak tłumów oraz majestatyczne budowle to idealne warunki dla ekip filmowych. Do tego przyczyniają się żeby miasto nie popadło w ruinę. Co roku anonimowy milioner przeznacza solidne dotacje na remont starówki i efekt już dziś jest bardzo zadowalający. Jednak nie tylko średniowieczne budowle na tym zyskują: na potrzeby filmu Wesa Andersona „Grand Budapest Hotel” odnowiono secesyjne centrum handlowe Görlitzer-Warenhaus. W miejscowych barach i karczmach można posłuchać wielu historii i anegdot o goszczących tam sławnych reżyserach i aktorach. I jak tu nie kochać takich perełek?
Oprócz starówki, w mieście znajduje się jeszcze kilka interesujących ciekawostek. Jedną z nich jest kościół św. Piotra i Pawła. Znajdują się w nim wyjątkowe „Słoneczne organy” z początku XVIII w. Niestety z całej konstrukcji ostał się jedynie prospekt, sam instrument zbudowany Adama Caspariniego niestety się nie zachował. Organy odbudowano w 1997 r. starając się jak najdokładniej odtworzyć oryginalne brzmienie. Koncerty odbywają się w miarę często i zwykle są darmowe lub za dobrowolnym zakupem „cegiełki” więc myślę że warto zwrócić na nie uwagę.
Kolejną ciekawą atrakcją jest położona w granicach miasta góra Landeskrone. Choć jest stosunkowo niewielka (419 m.n.m.p.), to dość mocno wybija się z nizinnego krajobrazu i widać ją z bardzo daleka. Ma ona pochodzenie wulkaniczne i przypomina trochę naszą Ślężę. Jej zdobycie nie stanowi większego wysiłku, ale jeśli komuś jest i tak za ciężko, może wjechać kolejką. W każdym razie warto bo widok ze szczytu jest naprawdę malowniczy a w znajdującej się opodal restauracji serwują świetne lokalne piwo Landskron. A skoro już mowa o piwie to warto spróbować tutejszych grzańców podawanych z licznymi dodatkami. Nie jestem raczej zwolennikiem tej formy podawania piwa, ale akurat tutaj naprawdę mi smakują. To wiele świadczy.
Przez most staromiejski można przejść na polską stronę do Zgorzelca, ale szczerze mówiąc nie ma tu za dużo do oglądania. Choć muszę przyznać że starówka została bardzo ładnie odbudowana. Godnym polecenia miejscem jest dom Jakuba Böhme w którym znajduje się naprawdę świetna i przy tym niedroga restauracja (ogólnie warto jeść po polskiej stronie). W jednej z kamienic znajduje się lokalne Muzeum Łużyckie. Co ciekawe dawny monumentalny budynek przedwojennego muzeum został zaadoptowany na dom kultury. Znajduje się on w parku, dość daleko od centrum ale jeśli lubimy spacery w malowniczych okolicznościach przyrody, warto się tam przejść. Najmniej atrakcyjną częścią miasta jest… dworzec kolejowy. Koszmarna socrealistyczna bryła połączona z wieloletnią dewastacja dała efekt przerażający do tego stopnia, że przez pewien czas budynek… przykryto płachtą. Niestety ani miasto, ani kolej nic z nim nie robią, więc będzie straszył jeszcze przez lata. Paradoksalnie jednak ten upiór architektoniczny przyciąga z roku na rok coraz więcej turystów, chcących przekonać się na własne oczy czy naprawdę jest tak obrzydliwy jak piszą o nim w internecie. Nie warto jednak zaprzątać sobie nim głowy. Jeśli już jedziecie pociągiem zatrzymajcie się na stacji Göerlitz Bahnhof, która dla odmiany jest przepięknie odrestaurowana. Tam najlepiej zacząć zwiedzanie miasta.