Gibraltar – z jednej strony malutkie państewko na południu Półwyspu Iberyjskiego które koniecznie trzeba odwiedzić, z drugiej zaś kość niezgody między Wielką Brytanią a Królestwem Hiszpanii. Choć w sezonie letnim brytyjskie terytorium zamorskie notuje rekordy popularności, świadomość na temat Gibraltaru ogranicza się jedynie do wspominania wspaniałych meczów eliminacji mistrzostw Europy w piłce nożnej. Paradoksalnie, przeciętny Polak wie o Gibraltarze nie więcej, niż o sułtanacie Brunei czy mieście Sri Dźajawardanapura Kotte. A szkoda – wszak Gibraltar jest nie tylko pełnoprawnym członkiem UEFA, ale również wszystkich innych organizacji europejskich. I choć pod względem powierzchni kwalifikuje się do listy państw egzotycznych – wraz z Watykanem, Monako, San Marino, Liechtensteinem, Malta, Andorą oraz Luksemburgiem – przez wzgląd na zależność od Zjednoczonego Królestwa, jest istotnym członkiem rodzin europejskiej.
Przechodniu, uważaj na samoloty…
Cały urok Gibraltaru tkwi w tym, iż jest to kraj niewielkich rozmiarów, by nie powiedzieć, że mikroskopijnych. Powierzchnia całego państwa (6,55 km2) odpowiada powierzchni Sępólna Krajeńskiego, miasta powiatowego w województwie kujawsko-pomorskim. W przełożeniu na bliższe statystycznemu turyście dane, Gibraltar rozciąga się na terenie odpowiadającym krakowskiemu Staremu Miastu, gdańskiemu Wrzeszczowi Górnemu czy warszawskiemu Żoliborzowi.
Ze względu na spór na linii Wielka Brytania – Hiszpania, kontrola graniczna (w przypadku wjeżdżających samochodami) może zająć nawet kilkadziesiąt minut. Hiszpańscy celnicy – na znak protestu – co jakiś czas przeprowadzają bardzo szczegółowe kontrole wjeżdżających na teren Gibraltaru turystów. Z tego powodu bardzo często znacznie szybciej jest przejść kontrolę… na piechotę.
Wejście na teren Gibraltaru nie kończy jednak pasma obostrzeń, których należy się spodziewać. Bardzo możliwe jest bowiem, że po przejściu kilkuset metrów… napotkamy na odrywający się od ziemi samolot British Airways. Gibraltar uchodzić może za mekkę fanatyków lotnictwa – tylko tutaj bowiem (pomijając plażę Maho na karaibskim Sint Maarten) istnieje możliwość obserwacji nadlatujących samolotów z aż tak bliska. W przypadku operacji mającej miejsce w porcie lotniczym, na około 10 minut zamykana jest główna aleja Winston Churchill Ave.
… kurs walut…
Ze względu na faktyczne uzależnienie Gibraltaru od Hiszpanii, na terenie całego państwa punkty handlowo-usługowe podają ceny zarówno w funtach gibraltarskich, jak i w euro. Warto jednak na czas pobytu de facto w Wielkiej Brytanii zrezygnować na chwilę z płatności wspólną walutą. Na ogół bowiem jej kurs wypada znacznie mniej korzystnie, a turystów płacących euro czekać mogą nieco droższe atrakcje. W tym celu lepiej przed wyjazdem zaopatrzyć się w funty brytyjskie, które są honorowane na terenie całego państwa. Co prawda Gibraltar emituje własną walutę (o kursie równym kursowi funta szterlinga), jednak jego istnienie prawdopodobnie pozostanie na zawsze jedynie miejską legendą. Ze względu na dynamiczny obieg pieniądza, funt gibraltarski zepchnięty został na boczny tor, pozostając jedynie rzadko widywaną pamiątką. Ma to jednak swoje plusy – warto pamiętać o tym, iż o ile funt brytyjski (GBP) honorowany jest na Gibraltarze, z funtami gibraltarskimi (GIP) możemy mieć problem na Wyspach Brytyjskich…
… i makaki
Za zdecydowanie największą atrakcję malutkiego przylądka uważa się Skałę Gibraltarską (Górę Tarika, Rock of Gibraltar, The Rock). Ta wapienna góra wznosząca się na wysokość 426 metrów nad poziomem morza ukrywa na swojej powierzchni rezerwat przyrody Upper Rock Nature Reserve znany przede wszystkim z obecności… makaków. Warto jednak dodać, że tzw. Barbary Ape nie należą do najmilszy zwierzątek. Potrafią zachowywać się agresywnie wobec pragnących jednego zdjęcia turystów, dążąc do wyłudzenia od nich smakołyków. Co ważne, turyści pragnący zobaczyć z bliska magoty, powinni uzbroić się w dużo cierpliwości. Choć nie sposób im odmówić oddania kanapki, działanie takie może okazać się bardzo kosztowne – grzywny wynikające z faktu dokarmiania makaków sięgają bowiem nawet 500 funtów!
Zdecydowanie jednak warto wybrać się na szczyt Skały. Widoki z niej zapierają dech w piersiach nawet największych sceptyków kolonii brytyjskiej. A małpy? Cóż, prawo nie nakazuje pałania do nich miłością. Należy jednak mieć na względzie fakt, iż dla Gibraltarczyków makaki są swego rodzaju świętością – według legendy bowiem, enklawa gibraltarska znajdować się będzie pod protektoratem Wielkiej Brytanii tak długo, jak długo magoty będą żyły na wolności. I choć to tylko legenda, miejscowa ludność dwoi się i troi, aby uchronić makaki przed wyginięciem (i siebie przed dostaniem się pod zarząd Madrytu).
Booking.com