Kolejny rok ograniczonej przymusowo mobilności przyniósł znów wyjazd do Czech. W zeszłym roku Czeska Szwajcaria, tym razem Czeski Raj. To region położony między okolicami Turnova i Jicina, znany z niezwykłych formacji i miast skalnych.
Choć w Polsce, hasło skalne miasto nieodmiennie kojarzy się z nazwą Adrspach, to warto zapuścić się nieco dalej na teren Czech i odkryć Czeski Raj. Skalnych miast i labiryntów jest tu kilka, a ich zróżnicowanie pozwala spędzić nawet kilka dni nie nudząc się.
Prahovske Skaly- skalne królestwo
Jednym z celów naszego wyjazdu były położone kilka kilometrów od Jicina Prahovske Skaly. Uchodzą one za najpiękniejsze i najbardziej spektakularne w okolicy. Nie sposób nie zgodzić się szczególnie z tym drugim stwierdzeniem. Ta część Czeskiego Raju najbardziej przypomina znany wielu Polakom Adrspach i jako jedyna jest płatna. Bilet kosztuje 100 koron czyli około 17-18 zł (jest możliwość płatności kartą) i można go kupić przy wejściu na szlaki.
Najpiękniejsze miejsca w Prahovskivh Skalach
A tych w Prahovskich Skalach jest kilka i podczas zwiedzania warto łączyć je ze sobą, żeby nie ominąć któregoś z najpiękniejszych miejsc. Na wizytę wybraliśmy sobotę, ale była to decyzja podyktowana głównie prognozami pogody. Gdybym miała się kierować tylko względami praktycznymi przyjechałabym w tygodniu. Przede wszystkim ze względu na liczbę turystów. Prahovske Skaly to najbardziej znana część Czeskiego Raju więc w weekendy, szczególnie te wakacyjne jest tu wielu turystów. Także typowych „weekendowych” którzy z pieskami, całymi rodzinami wyskoczyli za miasto. Jednak mimo dużej liczby mijanych osób nie było to złe doświadczenie. Może tylko zbyt duży gwar trochę przeszkadzał.
Przyjechaliśmy dość wcześnie bo zaraz po godzinie 9 rano czyli tuż po otwarciu kas. Parking był jeszcze prawie pusty. Chcieliśmy połączyć przejście dwoma szlakami okrężnymi: zielonym i żółtym. Szybko się jednak okazało, że czeka na nas zasadzka. Niewiele ponad pół kilometra od początku szlaku zielonego, tuż za wyjątkowo ładnym punktem widokowym na szczycie skał pojawiła się barierka z informacją, że dalej jest osuwisko i trzeba się wrócić. A do następnego punktu, który widzieliśmy w odległości niecałych 100 m dojść od drugiej strony i też zawrócić. Nie była to informacja naszych marzeń, tym bardziej, że z góry wyglądało na to, że na schodach leży tylko kilka większych głazów. Jednak wokół kręcili się ludzie, a obawa, że gdzieś po drugiej stronie może stać strażnik z bloczkiem mandatowym (w ogłoszeniu kara za przejście wynosiła 5000 koron czyli ponad 800 zł) skutecznie odstraszyła od prób pokonania przeszkody.
Zawróciliśmy więc i zaczęliśmy łączyć szlaki w inny sposób. Nie było to trudne bo jest ich tu wiele, a odległości nie należą do dużych. Jedynym problemem było to, że trzeba się było wrócić po swoich śladach. Ale skały są na tyle ładne, że można je oglądać wiele razy. Zresztą idąc w drugą stronę wyglądają nieco inaczej.
Prahovske Skaly są dość mocno zróżnicowane. Nie brakuje tu fragmentów ze skalnymi iglicami, które sterczą jedna obok drugiej tworząc coś co przypomina ulice wśród strzelistych skalnych bloków, ale są też odcinki prowadzące przez las, gdzie mniejsze skałki wystają wśród drzew. Choć teren nie jest wielki, to jest się gdzie zmachać. Trasa prowadzi cały czas góra- dół, góra- dół i wykorzystuje wykute w skałach schody. Nie liczyliśmy, ale z informacji na tablicy wynikało, że jest ich tu ponad 2500. A oprócz nich wąskie przejścia, korytarze wśród skał i punkty widokowe umieszczone wysoko na ich wierzchołkach. Ciężko się czasem zorientować, ze wchodzi się na taką wierzchowinę. Dopiero patrząc z góry widać, że stoi się już nad skałami.
Wspinaczka w Prahovskich Skalach
Prahovske Skały to także znany w Czechach rejon wspinaczkowy. Przy sobocie wspinaczy było całkiem sporo. Okupywali podnóża skałek, a w górze widać było kolejne wspinające się osoby. Budzili zrozumiałe zainteresowanie i niemal wszyscy zatrzymywali się by na nich popatrzeć.
Zwiedzanie skalnego miasta zajęło nam ponad 3 godziny. Szliśmy spokojnie, nie spiesząc się i zaglądając w każdy dostępny kąt. Z godziny na godzinę ludzie było więcej, a gdy wychodziliśmy parking był wypełniony po brzegi, a samochody stały też na poboczach drogi dojazdowej. Warto było przyjechać wcześniej.
Jako, że niedaleko mieliśmy Jicin to nie mogliśmy nie odwiedzić miasta, którego nazwa przywodzi na myśl dzieciństwo. Rozbójnik Rumcajs, jego żona Hanka i synek Cypisek mieli mieszkać w wymyślonym Zaholeckim Lesie na obrzeżach Jicina. Pierwowzorem tego kompleksu były właśnie Prahovske Skały ze swoimi wychodniami i grotami. Przy ładnej pogodzie pojechaliśmy w jeszcze jedne skałki, ale następnego dnia, gdy chmury wisiały już nisko zajrzeliśmy i do Jicina. Miasto ma ładne, zabytkowe centrum z rynkiem otoczonym podcieniowymi kamienicami. Wznosi się tu też zamek mieszczący obecnie muzeum. W książce był on sportretowany jako siedziba hrabiego, z którym Rumcajs miał wiecznie na pieńku.
Spacer po rynku i jego okolicach był bardzo miły, a my szukaliśmy też opisywanego w wielu miejscach Rumcajsovego Svata. Jak się okazało mieści się przy informacji turystycznej. Wstęp szalone 20 koron czyli około 3,5 zł i jesteśmy w świecie z dzieciństwa. Miejsce przeznaczone jest dla dzieci, ale i dorośli mogą się tu dobrze bawić. W pomieszczeniach umieszczono scenki z książek, które można wprawiać w ruch za pomocą korbek i pokręteł. Fajna zabawa, szczególnie jeśli ktoś w dzieciństwie czytał książki o Rumcajsie. Z Jicina wygonił nas deszcz i ruszyliśmy do Jaskiń Bożkowskich, ale to już inna opowieść.