Wyprawa rowerowa na Pomorze Zachodnie – dzień 8-9

3-4 maja 2019

Dystans dzienny: 145 + 54 km

Dystans całkowity: 796 km

Miałem sporo czasu na odpoczynek i dobrze go wykorzystałem. Wstałem bardzo wcześnie i niebawem ruszyłem w trasę. Pogoda do jazdy była wręcz doskonała. Nie za ciepło, nie za zimno, nawet nie za mocno wiało. Tym razem korzystając z chwili wolnego oraz darmowego wi-fi postanowiłem trochę rozeznać się po terenie który zamierzałem odwiedzić. Głównym celem miał być słynny już w internetach Krzywy Lasek. Udałem się tam w pierwszej kolejności. Miejscówka owszem świetna, aczkolwiek las okazał się zaledwie zagajnikiem (niespełna sto drzew), w dodatku należy pamiętać że to liche sosenki, więc długo już nie pociągną. Oby też ich kornik nie dorwał. Turyści też niestety zostawiają swoje trzy grosze. Zdecydowanie warto by pospieszyć się z odwiedzaniem.

Dalej nie było już tak ciekawie choć miejsca które odwiedzałem miały swój niewątpliwy urok. Niestety sprawiają też wrażenie wymarłych. Niemal każda większa miejscowość posiadała ciekawe zabytki. Najczęściej były to olbrzymie, ceglane kościoły, często niestety w ruinie. Przykładem może być kościół Mariacki w Chojnie, który odbudowano z ruin w tym imponującą 102 metrową wieżę. Znajduje się tam nawet taras widokowy. Niestety wciąż nie można na nią wejść ze względu na trwające prace. Widok musi być naprawdę niesamowity i chciałbym go kiedyś zobaczyć. Oprócz kościołów, zwracają uwagę bramy miejskie – często jedyne pozostałości dawnych fortyfikacji miejskich. Te dla odmiany najczęściej są w dobrym stanie. Stanowią one charakterystyczny element krajobrazu tej krainy.

Kierowałem się w stronę Gorzowa Wielkopolskiego gdzie czekali na mnie znajomi z noclegiem. Po drodze udało mi się jeszcze parę razy pobłądzić w polnych dróżkach (droga była na mapie ale już nie koniecznie w rzeczywistości), ale na szczęście szybko się wykaraskałem. Niewielkie pagórki porośnięte rzepakiem doskonale kontrastowały z szaro-stalowym niebem.

Gorzów przechodzi obecnie wiele remontów w centrum – najważniejszym jest niewątpliwie odbudowa wieży katedry w rynku która niedawno uległa pożarowi. Na szczęście zniszczenia nie były tak duże jak w przypadku chociażby Notre Dame w Paryżu. Nie zwiedzałem jednak zbyt dużo tylko szybko udałem się do znajomych z którymi spędziłem resztę dnia i wieczór.

Ostatni dzień wyprawy zapowiadał się paskudnie i rzeczywiście był taki. Mimo to trzymałem gardę wysoko i starałem się ugrać jak najwięcej. Drogę znałem doskonale, odkąd skończyli S3 na tym odcinku to w zasadzie wszystko jest długą prostą, bez zbędnych komplikacji. W dodatku niemal pustą więc również bezstresową. Starałem się nie zatrzymywać, więc udało mi się odwiedzić tylko ogromny kirkut w pobliskiej Skwierzynie. Nie mogłem sobie przypomnieć czy widziałem go już wcześniej, a z pewnością wart jest odwiedzenia. Docierałem już do Międzyrzecza, gdy rozpętała się ulewa. Wystarczyło rzucić okiem na chmury by wiedzieć że nie odpuści. W dodatku temperatura spadła do kilku stopni. Nie było sensu kopać się z koniem więc z lekkim żalem wpakowałem się w pociąg do Zielonej Góry który właśnie podjechał. Szybko też złapałem przesiadkę do Głogowa i mogłem już podziwiać armagedon pogodowy przez okno w domciu. Trochę szkoda było mi że nawet nie dociągnąłem do 800 km, ale biorąc pod uwagę wszystkie czynniki i zapowiedzi wyprawa była bardzo udana.


Booking.com