Po dwóch latach covidowych obostrzeń wojna w Ukrainie, problemy związane z inflacją oraz drastycznymi podwyżkami cen prądu i ogrzewania okazały się kolejnym ciosem dla branży turystycznej. Mimo ubiegłorocznego ożywienia w krajowej turystyce wciąż jeszcze daleko jej do wyników sprzed pandemii. Pewnym wyzwaniem jest też przekonanie zagranicznych turystów i touroperatorów, że pomimo sąsiedztwa z Ukrainą Polska pozostaje kierunkiem bezpiecznym. – Na wschodzie kraju turystów jest więcej niż w ubiegłym roku, ale nadal jest to o wiele mniej niż przed pandemią czy przed wybuchem wojny – mówi Beata Antos, rzeczniczka Polskiej Izby Turystyki.
– Branża turystyczna przez ostatnie trzy lata borykała się z ogromnymi problemami: najpierw wybuch pandemii COVID-19, potem wojna w Ukrainie, inflacja i wzrost kosztów. Myśleliśmy, że będzie można znów zacząć normalnie działać, a tutaj kolejny cios. Nie był to łatwy czas i nadal nie jest, ponieważ te trzy lata trzeba będzie jakoś nadrobić – mówi agencji Newseria Biznes Beata Antos. – Wszystko to wpływa również na zachowania turystów, klientów naszej branży. Jeżeli chodzi o turystykę wyjazdową, ona powoli wraca do normy. Natomiast jeśli chodzi o turystykę przyjazdową, to tutaj nie sprzyja nam przede wszystkim położenie przy granicy z Ukrainą. Dlatego branżę czeka jeszcze wiele wysiłków i starań, żeby wrócić do wyników sprzed pandemii.
Według „Economic Impact Report (EIR) 2022”, opracowanego przez World Travel & Tourism Council we współpracy z Visą, polska turystyka jeszcze w 2019 roku stanowiła ok. 4,8 proc. rodzimej gospodarki, zatrudniała ok. 846 tys. osób, a cały sektor był wart ok. 121,5 mld zł. W ostatnim przedpandemicznym roku branża zarobiła ok. 30,1 mld zł dzięki turystom krajowym i 62,5 mld zł dzięki wizytom gości zagranicznych (głównie z Niemiec, Wielkiej Brytanii, Ukrainy, USA i Izraela).
Kolejny rok i wybuch pandemii przyniósł jednak zapaść: wartość sektora i jego przychody spadły aż o połowę, a zatrudnienie w branży zmalało o 100 tys. osób. Według raportu WTTC w 2021 roku nastąpiło z kolei niewielkie odbicie – wydatki turystów z zagranicy wzrosły tylko o 3,7 proc., ale krajowych turystów – aż o 38 proc. r/r). Polacy, po dwóch latach obostrzeń, zaczęli w końcu wracać do masowej turystyki zarówno krajowej, jak i zagranicznej.
Z kolei dane GUS wskazują na wyraźne ożywienie w 2022 roku – z turystycznych obiektów noclegowych skorzystało 34,2 mln turystów, którym udzielono 90 mln noclegów. W porównaniu z 2021 rokiem to liczby wyższe odpowiednio o 54,3 oraz 43,2 proc. Stopień wykorzystania miejsc noclegowych we wszystkich turystycznych obiektach noclegowych w ubiegłym roku nieznacznie przekroczył 40 proc. i był o ponad 8 pkt proc. wyższy w porównaniu z 2021 rokiem. GUS wskazuje, że po części wpływ na ten wzrost miał także napływ do Polski ukraińskich uchodźców, którzy nierzadko korzystali z obiektów turystycznych. Od marca do grudnia ub.r. udzielono w nich uchodźcom 7,5 mln noclegów.
– Na ścianie wschodniej turystów jest więcej niż w ubiegłym roku, ale nadal jest to o wiele mniej niż przed pandemią czy przed wybuchem wojny – mówi rzeczniczka PIT. – Lokalne organizacje działające na rzecz rozwoju turystyki podejmują działania na rzecz wzrostu ruchu turystycznego. Lokalni gestorzy bazy i touroperatorzy robią wszystko, żeby przyciągnąć do siebie turystów. Oferty, które do tej pory były skatalogowane i bardzo konkretne, są rozszerzane. Zauważamy też bardzo indywidualne podejście do preferencji turystów, żeby wyjść naprzeciw ich oczekiwaniom i przyciągnąć ich do siebie.
Szereg działań mających pobudzić turystykę przyjazdową prowadzą też organizacje branżowe. Ich celem jest przekonanie zagranicznych gości i touroperatorów, że Polska jest kierunkiem gościnnym i w dalszym ciągu bezpiecznym.
– W tej chwili we współpracy z branżą toczą się różne programy i projekty, które mają pobudzić tę turystykę. Organizowane będą m.in. study toury do Polski, które pokażą przedsiębiorcom turystycznym z innych krajów, że w Polsce można normalnie wypoczywać, że jest bezpiecznie, że jesteśmy krajem otwartym i nie ma się czego obawiać – wymienia Beata Antos. – Już teraz widzimy wzrosty w stosunku do poprzedniego sezonu, choć nie wszystkich uda się przekonać. Natomiast jeśli chodzi o powrót branży do wyników sprzed pandemii, to do tego jeszcze bardzo długa droga.
Rzeczniczka Polskiej Izby Turystyki wskazuje też, że branży dużo trudniej byłoby przetrwać ostatnie trzy lata bez rządowego wsparcia, zwłaszcza w postaci programu Polski Bon Turystyczny, który obowiązywał do końca marca br. Według najnowszych danych ZUS w okresie obowiązywania programu (od sierpnia 2020 roku do marca 2023 roku) zrealizowano nim ponad 5,5 mln transakcji na łączną kwotę prawie 3,2 mld zł. Skorzystało z niego ok. 90 proc. osób spośród 6 mln uprawnionych. To stanowiło istotny zastrzyk finansowego wsparcia dla krajowej turystyki.
– Bon Turystyczny z jednej strony pozwolił utrzymać płynność finansową turystyce krajowej, a z drugiej strony bardzo ją wypromował. Zaprosił turystów do tego, żeby ruszyli się z domów. Mimo że wciąż mieliśmy obostrzenia covidowe i różne problemy z wyjazdami, związane chociażby ze wzrostem inflacji i finansami, Bon Turystyczny te dwa aspekty nam zapewnił – podkreśla rzeczniczka PIT. – Był to program, który z jednej strony pomógł branży, a z drugiej – umożliwił wypoczynek dzieciom i rodzinom, które bez tego bonu być może nie mogłyby sobie pozwolić na wyjazdy.
Według niepotwierdzonych jeszcze doniesień bon turystyczny miałby się na nowo pojawić od 1 czerwca br., a jego wartość, m.in. w związku z inflacją i wzrostem kosztów w branży turystycznej, miałaby wzrosnąć z 500 do 1 tys. zł na każde dziecko oraz 2 tys. zł w przypadku dzieci z niepełnosprawnością. Jednak na razie Ministerstwo Sportu i Turystyki nie podało jeszcze szczegółów nowego programu.
Źródło: NEWSERIA