Już od kilku tygodni zima coraz śmielej wchodzi do Polski. Choć na nizinach śniegu jest jak na lekarstwo, to w górach panują już prawdziwie zimowe warunki ze śniegiem i oblodzeniem. A niedługo Święta, Nowy Rok i ferie zimowe. Czas, kiedy góry znów zapełnią się turystami. Niestety, wielu z nich nie do końca zdaje sobie sprawę, jak drastycznie różnią się w takim terenie warunki letnie od zimowych. O czym pamiętać wybierając się zimą na szlaki? Co mieć w plecaku i jak planować wycieczki?
Po pierwsze zdrowy rozsądek i pokora
Góry uczą pokory. O każdej porze roku. Ale zimą jest to szczególnie dobrze dostrzegalne. Dlatego przede wszystkim należy się kierować rozsądkiem. Nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale szlaki nie są odśnieżane. Bywają przecierane – przez ludzi lub skutery śnieżne należące do GOPR, ale nie można na to liczyć i traktować tego jako pewnik. Szczególnie, jeśli śnieg spadł niedawno. Ponadto w śniegu ciężko znaleźć oznaczenia szlaku, a co za tym idzie zgubić drogę.
Jak się zatem zachować?
– wybierać szlaki uczęszczane – jest większe prawdopodobieństwo, że będą przetarte
– pamiętać, że zimą szybko zapada zmrok, a chodzenie w śniegu trwa dłużej niż w warunkach letnich i kosztuje więcej energii. Co za tym idzie należy wybierać trasy krótkie i rozpoczynać wędrówkę wcześnie, a do podanych na mapach czasów przejść letnich doliczać minimum 30- 50%. W wysokim śniegu sięgającym po uda często zdarza się, że kilometr idzie się przez kilka godzin.
– bezwzględnie stosować się do ostrzeżeń wydawanych przez TOPR/GOPR czy parki narodowe.
Po drugie, zamknięty szlak to nie złośliwość
Niektóre szlaki w górach są zimą zamykane. Nie jest to ze strony TOPR/GOPR złośliwość wymierzona w turystów. I choć w Polsce służby te nie mogą karać nikogo za poruszanie się zamkniętą trasą (na Słowacji taka możliwość jest i Horska Sluzba z niej korzysta), to warto stosować się do takich zakazów. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że ratownicy znają góry i zagrożenia, jakie w nich występują. Zamykane są przede wszystkim szlaki zagrożone zejściem lawin oraz zabezpieczone łańcuchami i klamrami, które po oblodzeniu bądź zasypaniu przez śnieg nie nadają się do użytku.
Po trzecie, zagrożenie lawinowe
Wbrew powszechnym przekonaniom lawiny nie schodzą tylko w Tatrach, choć oczywiście tu jest ich najwięcej. Lawiny odnotowywane są także w Karkonoszach, Bieszczadach czy Beskidzie Żywieckim. Zasadniczo lawina może zejść wszędzie, gdzie jest odpowiednie nachylenie terenu i sprzyjające warunki śniegowe czyli np. niezwiązany z podłożem śnieg. GOPR i TOPR przez całą zimę publikuje komunikaty lawinowe. Opisane są one przez stopnie zagrożenia lawinowego. Jest ich 5. Przy pierwszym i drugim można jeszcze dość swobodnie, choć zachowując ostrożność poruszać się po górach. Jednak już trzeci stopień oznacza zagrożenie znaczne, gdzie lawiny mogą schodzić samoistnie. To właśnie ten stopień jest zwykle lekceważony przez turystów, którzy traktują go jako połowę skali. Nawet przy pierwszym i drugim stopniu zagrożenia należy chodząc po górach zachowywać spore odstępy między idącymi, nie wykonywać gwałtownych ruchów, nie krzyczeć, aby nie wywołać osunięcia się śniegu i dokładnie obserwować teren. Czwarty stopień zagrożenia to już w zasadzie bajka dla najbardziej doświadczonych i przeszkolonych turystów. Natomiast piąty stopień zagrożenia oznacza alarm lawinowy i de facto zamknięcie gór dla turystów (choć znów, nie można nikogo ukarać za jego nieprzestrzeganie).
Po czwarte, brak śniegu to też zagrożenie
W ostatnich latach zdarzało się, że przez część zimy w górach nie było śniegu. A wypadki i tak się zdarzały. Było to spowodowane przede wszystkim oblodzeniem szlaków. Na wysokościach jest zimniej niż na nizinach. Śnieg i lód topią się w dzień, w nocy zamarzają. Na szlakach tworzy się lodowa skorupa, przezroczysta i często lekceważona przez idących. Poślizgnięcie się na kamieniach, upadek i uderzenie głową o skały kończy się zwykle śmiercią lub groźnymi urazami. To są proste prawa fizyki. Dlatego ostrzeżenia ratowników o oblodzonych szlakach należy traktować z taką samą powagą, jak zagrożenie lawinowe. Aby zachować lepszą przyczepność można stosować nakładki antypoślizgowe na buty, raczki i raki.
Po piąte, co zabrać i jak się ubrać
Oprócz przestrzegania zasad bezpieczeństwa, do zimowych warunków w górach należy być przygotowanym pod względem sprzętu i ubrania.
Jak się ubrać? Na cebulkę – najlepiej trójwarstwową. Pierwsza spodnia warstwa izoluje i odprowadza pot. Dobrze sprawdza się tu bielizna termiczna, przylegająca do ciała i wykonana z materiałów oddychających. Druga warstwa ma nas ogrzewać. Może to być np. polar czy sweter puchowy. Na wierzch zakładamy coś co chroni przed warunkami zewnętrznymi czyli np. kurtkę czy hardshell.
Buty powinny być nad kostkę i na dobrej podeszwie. Trzeba pamiętać, że buty nieprzemakalne praktycznie nie istnieją i każde po jakimś czasie w śniegu zaczną puszczać wilgoć. Z kolei kupowanie twardych, ocieplanych butów wysokogórskich przeznaczonych do turystyki zimowej jest w warunkach zwykłych wycieczek po Beskidach czy tatrzańskich dolinach zwyczajnie nieopłacalne. Mają one zastosowanie przede wszystkim przy bardzo twardym podłożu (na zwykły śnieg są zbyt twarde i katują nogę), gdy używamy także raków. Na zwykłe buty górskie z powodzeniem natomiast sprawdzają się raczki, które poprawiają przyczepność.
Zimą należy też pamiętać o ubraniu czapki lub opaski, rękawiczek oraz zabraniu kijków z dużymi talerzykami, które nie zapadną od razu w śnieg. Przy dużym śniegu warto rozważyć stosowanie rakiet, które pozwalają utrzymać się na powierzchni pokrywy śnieżnej i przeciwdziałają zapadaniu się. Rakiety można wypożyczyć w wielu miejscowościach turystycznych w polskich górach. Natomiast chęć chodzenia po szlakach tatrzańskich (ponad dolinami) zimą wymaga umiejętności posługiwania się czekanem, asekuracji za pomocą liny oraz stosowania raków. Ratownicy zalecają także posiadania zestawu lawinowego (sonda, detektor i łopata).
Wybierając się zimą na górską wycieczkę warto mieć w plecaku: dodatkowy polar/puchówkę/softshell, dodatkowe skarpetki, latarkę, termos z herbatą, jedzenie, w tym „szybkie węglowodany” czyli np. słodycze, zapalniczkę, świeczkę i gwizdek do ewentualnej sygnalizacji. Trzeba też pamiętać o naładowanym telefonie, w którym dobrze zainstalować aplikację GOPR/TOPR – Na ratunek. Pozwala ona ratownikom na lokalizację poszkodowanego, nawet gdy się już rozłączy i nie jest prowadzona rozmowa.