Zobacz zamek Drakuli krzyczą reklamy biur podróży i obrazują je malowniczym wizerunkiem zamku w Branie, w rumuńskim Siedmiogrodzie. To zestawienie wydaje się dla turystów tak naturalne, że często nawet nie wymieniają nazwy miejscowości tylko przydomek warowni. Czy jednak ta nazwa nie jest nadawana temu miejscu nieco na wyrost?
Nie chcę bynajmniej powiedzieć, że do Branu jechać nie warto. Co to, to nie. Jednak ci, którzy spodziewają się tu zastać mroczne lochy, sale tortur czy pamiątki związane z Vladem Palownikiem mogą być zawiedzeni. Cała legenda wampira Drakuli rozbudza od prawie 200 lat wyobraźnię ludzi na całym świecie. Tymczasem prawdziwy Drakula czyli Vlad Palownik był wprawdzie władcą okrutnym i nieprzejednanym ale także wizjonerem swojej epoki, który dążył do utworzenia silnego państwa rumuńskiego. Nie od dziś także wiadomo, że zamek jego znajdował się w zupełnie innym miejscu a Bran, ze swoim wyglądem i położeniem na samotnej skale doskonale pasował do legendy nawiedzonego zamczyska.
Historię zamku w Branie rozpoczęli Krzyżacy w początkach XIII wieku. Twierdza miała bronić pogranicza Siedmiogrodu i Wołoszczyzny. Jej położenie nieopodal ważnej przełęczy, przez którą wiodły szlaki handlowe sprawiało, że stanowiła ona wrota Transylwanii. Po wygnaniu krzyżaków zamek przeszedł w ręce Sasów z Braszowa, a następnie władali nim, zależnie od układu sił w regionie protegowani królów węgierskich lub hospodarowie wołoscy. Za czasów austriackich stacjonował tu garnizon, a sam zamek włączony był w system fortyfikacji cesarstwa.
W 1918 roku Siedmiogród został przyłączony do Królestwa Rumunii. Wtedy też mieszczanie braszowscy podarowali zamek nad przełęczą żonie króla Ferdynanda I, Marii. Stał się on dość szybko jej ulubioną letnią rezydencją. Po wprowadzeniu innowacji oraz przebudowie uzyskał nieco cukierkowy wygląd, który dodatkowo podkreślało jego piękne położenie. Od lat pięćdziesiątych działa tu muzeum.
Zamek wart jest zobaczenia głównie ze względu na swoje położenie. Choć wydaje się wyniosły i potężny, to kiedy wejdzie się do środka, okazuje się, że jest on niewielki. Wąskie korytarze, przejścia na piętra, możliwość spacerowania po krużgankach sprawia, że wizyta jest bardzo miła. Ekspozycje oraz wyposażenie wnętrz nawiązuje do czasów, kiedy był on rezydencją rumuńskich królowych. Warto zwrócić uwagę na kilka ciekawych detali jak malowane stropy i drzwi czy przepiękne kaflowe piece. O Drakuli nie znajdziemy tu ani słowa. Jeszcze kilka lat temu w jednej z sal znajdowała się poświęcona mu wystawa. Jednak została ona zlikwidowana, a zgodnie z decyzją władz muzeum zamek ma przede wszystkim pokazywać jego rzeczywistą historię oraz wyposażenie wnętrz z czasów pierwszego rumuńskiego królestwa.
Zamek otacza park, w którym poprowadzono alejki spacerowe. Poniżej znajduje się ogromny targ produktów regionalnych i tradycyjnych, na którym kupić można wszystko od sera i wędzonej słoniny po misternie wyszywane koszule i serwety. Dla wielu turystów ten barwny jarmark stanowi atrakcję porównywalną z samym zamkiem.