Jeszcze do niedawna Albania była traktowana przez turystów jako „dziki kraj”, a wyjazdy w te strony uznawane były za niebezpieczne. Niewiele też wiedziano o atrakcjach turystycznych tego kraju. Jednak od jakiegoś czasu poglądy te zmieniają się na znacznie bardziej pozytywne. Największy w tym udział mają osoby wypoczywające na albańskim wybrzeżu i chwalące sobie tamtejsze warunki. Albania to jednak nie tylko plaże. Znaleźć tu można także ciekawe miejsca do zwiedzenia. Jednym z nich może być stolica kraju, Tirana leżąca ledwie godzinę drogi od najbardziej znanego kurortu Durres.
Albania przez dziesiątki lat po II wojnie światowej była właściwie państwem zamkniętym dla przybyszów z zewnątrz. Prowadzona przez władze polityka samowystarczalności i izolacjonizmu skończyła się ogromną nędzą i zacofaniem cywilizacyjnym. Początek lat dziewięćdziesiątych XX wieku i otwarcie granic spowodowały więc olbrzymią rewolucję w świadomości Albańczyków. I co chyba ważniejsze dla turystów w ich sposobie bycia. Po pierwszym wielkim kryzysie zaczęły tu ściągać zagraniczne firmy, które dziś budują albańską infrastrukturę. Tempo budowy nowych dróg jest tu chyba największe w całej Europie. Podobny boom przeżywa budownictwo. Niestety szybkość i ilość nie zawsze idzie w parze z jakością i estetyką, co niestety widać na każdym kroku. Jak grzyby po deszczu wyrastają hotele i pensjonaty, których wiele przypomina wschodnie pałace. Turyście pozostaje się przyzwyczaić i obserwować te, co by nie powiedzieć fascynujące przemiany.
W Tiranie widać ten boom szczególnie dobrze. Już na przedmieściach witają obłożone szkłem hotele. Im dalej, tym bardziej fascynująco. Stare budownictwo przemieszane z blokami z wielkiej płyty, do których nagle ktoś dołożył ogród na dachu czy nowoczesną przybudówkę lub przemalował je w jaskrawe kolory. Przykłady można mnożyć. A do tego potężny ruch uliczny, choć w ostatnich latach coraz bardziej ujarzmiany przez restrykcyjne przepisy i sypiące się jak z rękawa wysokie mandaty. Albańczycy do lat dziewięćdziesiątych XX wieku nie mogli mieć samochodów. Teraz nadrabiają to z nawiązką- samochodów jest mnóstwo, ale ruch jednak ostatnio coraz bardziej spokojny.
Dla turysty najbardziej warte uwagi jest centrum Tirany. Podobnie jak całe miasto stanowi ono mieszaninę stylów i pokazuje skomplikowaną historię Albanii. Wszystkie najważniejsze obiekty skupiają się wokół lub w pobliżu Placu Skanderbega. Ten albański przywódca owiany jest wieloma legendami i symbolizuje wielkość państwa. Jego pomnik wznosi się na środku placu, który w ostatnich latach zmieniany jest w zadrzewiony skwer. Najstarszym i najbardziej godnym uwagi budynkiem w pobliżu jest meczet Hadżi Beja. W czasach komunizmu była to jedyna czynna świątynia w całym kraju i przeznaczona była dla zagranicznych dyplomatów akredytowanych w Albanii. Dziś oprócz funkcji sakralnych pełni także rolę zabytku. Z zewnątrz meczet nie wyróżnia się niczym szczególnym ale już wejście do przedsionka sprawia, że wpadniemy w zachwyt. Wspaniałe polichromie roślinne pokrywają każdy centymetr kwadratowy ścian. Barwne wzory, atmosfera skupienia i zadumy przenoszą w świat Bliskiego Wschodu.
A na zewnątrz wpadamy znów w uliczny zgiełk. Za meczetem wznosi się turecka wieża zegarowa z początków XIX wieku, ze szczytu której podziwiać można panoramę miasta. Dalej ciągną się budynki rządowe z początków XX wieku. W ich bryłach widać wpływy włoskie. Powstały one bowiem z fundacji włoskich opiekunów Albanii z czasów po I wojnie światowej. Dziś to najbardziej zwarta pod względem architektonicznym część zabudowy Tirany. Po drugiej stronie placu zwracają uwagę budynki o socrealistycznym kształcie. Mieszczą one Pałac Kultury i Muzeum Narodowe. Na fasadzie tego ostatniego znajduje się potężna mozaika pokazująca albański lud.
Obecnie wokół placu Skanderbega pną się w górę nowoczesne biurowce. Mieszanka szkła, stali i betonu i coraz większe rozmiary tych budowli sprawiają, że starsza zabudowa zdaje się być nimi przytłoczona i ginąć.
Z Placu Skanderbega rozchodzą się promieniście ulice. Najbardziej klimatyczna znajduje się tuż przy meczecie. Pełno przy niej kawiarń i restauracji. Na jej krańcu zobaczyć można niewielkie pozostałości dawnego zamku. Została z niego tylko jedna ściana, a teren zagospodarowany został na modne kluby, restauracje i bary. To miejsce, gdzie ruch trwa nieprzerwanie od rana do późnych godzin nocnych. Kierując się na południe od placu, po przekroczeniu rzeki Lana trafia się na miejsce, gdzie jeszcze do niedawna „straszyła” popadająca w ruinę piramida – nieużywane mauzoleum Envera Hodży. Obecnie przechodzi ona gruntową renowację i ma w przyszłości służyć jako centrum kultury. Po drodze mija się też niezwykła rzeźbę- instalację „The Cloud” czyli chmurę zbudowaną z tysięcy metalowych rurek i szklanych płyt. Wygląda dość surrealistycznie, ale to kolejny element, który tworzy fascynującą tirańską mieszankę.
Na koniec zwiedzania warto zostawić sobie niewielki, choć dobrze funkcjonujący bazar położony około 10 minut spacerem od Placu Skanderbega. Nie jest to na pewno coś porównywalnego z bazarami znanymi choćby z Bośni i Hercegowiny, ale ma swój klimat. Interesującym punktem podczas zwiedzania Tirany może być też położony na obrzeżach miasta dawny bunkier Envera Hodży funkcjonujący obecnie pod nazwą Bun’Art 1. W centrum, przy placu Skanderbega do zwiedzania udostępniono Bunk’Art 2, gdzie prezentowane są wystawy poświęcone tajnej policji i terrorowi czasów komunistycznych.
Booking.com